Trudno nam uwierzyć, że nie ma już z nami Piotra Pawłowskiego Prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji oraz Fundacji Integracja. Odszedł nagle i niespodziewanie. Jakby w przerwie Dnia 8 października 2018 roku odszedł od nas Piotr Pawłowski nasz bliski i kochany przyjaciel, wizjoner, światło nadziei i wieczny optymista.
KategorieMonika Rydlewska - 07:51, 8 października 2021 Straciłem sprawność w wieku 16 lat. To nie był moment, kiedy można się otrząsnąć i spojrzeć w przyszłość . Ta siła przyszła z czasem - mówił w jednym z wywiadów Piotr Pawłowski Mija trzecia rocznica śmierci Piotra Pawłowskiego. Był twórcą i redaktorem naczelnym największej w kraju platformy informacyjnej dla środowiska osób z niepełnosprawnościami, na którą składają się: Magazyn „Integracja”, portal program TV „Misja Integracja”. Był również twórcą i pomysłodawcą wielu nagradzanych kampanii społecznych i projektów edukacyjnych. Piotr Pawłowski był niezwykłym człowiekiem. Miał wielkie zasługi na polu działań związanych z integracją osób z niepełnosprawnością. Angażował się w likwidację barier, z którymi muszą się one na co dzień zmagać. Sam również się z nimi mierzył. – Wydawało mi się, że bez sprawności stanę się odstawiony do kącika. Moje życie nie będzie miało jakiegokolwiek sensu czy koloru. Gdy spotyka nas życiowy kryzys, niewiele osób potrafi powiedzieć sobie: “Dobrze Panie Boże, skoro ma tak być, to pójdę tą a nie inną drogą”. Straciłem sprawność w wieku 16 lat. To nie był moment, kiedy można się otrząsnąć i spojrzeć w przyszłość . Ta siła przyszła z czasem. To było duże wyzwanie, żeby sobie to w głowie poukładać. Zobaczyć w jaki sposób funkcjonuje świat. Zacząć przyjmować od Pana Boga to, co on ma dla mnie, a nie to co ja bym chciał. Chętnie zagrałbym w koszykówką, ale pewnie był inny pomysł na moje życie. Trzeba okazać wdzięczność i pokorę, żeby spróbować postawić na inny sposób funkcjonowania. I odnaleźć, co ma się w sobie i spróbować to w odpowiedni sposób wykorzystać – mówił Piotr Pawłowski w rozmowie z Grzegorzem Nawrockim. Okazją do wywiadu była konferencja w muzeum Polin. Przypominamy ją w całości: Piotr Pawłowski – sylwetka Piotr Pawłowski urodził się w 1966 roku. W 1982 miał wypadek. Skok do wody na główkę pozbawił go sprawności. Złamał kręgosłup. Od tego czasu był sparaliżowany i poruszał się na wózku. Piotr Pawłowski był absolwentem Studiów nad Rodziną Uniwersytetu im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego i Podyplomowego Studium Etyki i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, a także doktorantem Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Piotr Pawłowski – działalność zawodowa i społeczna Swoją działalność zawodową zogniskował wokół dziennikarstwa. Miał również żyłkę społecznikowską. Był twórcą i prezesem Fundacji Integracja i Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji. Pracował na rzecz likwidacji barier utrudniających czy wręcz uniemożliwiających osobom z niepełnosprawnościami pełne korzystanie z życia. Był również mówcą motywacyjnym – swoje wystąpienia kierował do prezesów i przedsiębiorców, dyrektorów oraz pracowników firm i instytucji, ale przede wszystkim do osób, które szukały pozytywnej energii i źródeł inspiracji do nieszablonowego myślenia i kreatywnego działania. Twórca i redaktor naczelny największej w kraju platformy informacyjnej dla środowiska osób z różnymi niepełnosprawnościami, na którą składają się: Magazyn „Integracja”, portal program TV „Misja Integracja”. Piotr Pawłowski wniósł także wielkie zasługi na rzecz aktywizacji zawodowej osób z niepełnosprawnościami. Ponadto był pomysłodawcą programu “Polska bez barier”, w ramach którego powstały liczne konferencje, publikacje, a także wzrosła dostępność architektoniczna wielu polskich miast. Był inicjatorem i pomysłodawcą licznych konkursów i kampanii społecznych, między innymi głośnej, rokrocznie przypominanej kampanii “Płytka wyobraźnia to kalectwo”, ale również kampanii parkingowej “Czy naprawdę chciałbyś być na naszym miejscu?”, kampanii walczącej ze stereotypami i stygmatyzacją osób z niepełnosprawnościami “Dlaczego traktujesz nas inaczej?”, kampanii promującej zatrudnienia osób z niepełnosprawnościami “Nie chcę być strażakiem”. Piotr Pawłowski z sukcesami realizował również wiele projektów edukacyjnych. Piotr Pawłowski był laureatem licznych nagród i odznaczeń Jego działalność na rzecz osób z niepełnosprawnościami była wielokrotnie doceniane przez kapituły rożnych odznaczeń. Otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski; Nagrodę im. Andrzeja Bączkowskiego; Nagrodę Totus; Medale: Rzecznika Praw Obywatelskich; Rzecznika Praw Dziecka; Komisji Edukacji Narodowej; Polskiej Akademii Nauk, Medal Kopernika Związku Banków Polskich; Wektor 2015 – Nagroda Pracodawców RP; Tytuł „Społecznika Roku 2015”; jest Honorowym Obywatelem Miasta Gdyni. Źródła: Zapis rozmowy Piotra Pawłowskiego i Grzegorza Nawrockiego podczas V Konferencji Nienieodpowiedzialni “Odpowiedzialność – ciężar czy szansa?” r. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś do końca nasz artykuł. Jeżeli Cię zainteresował, to bądź na bieżąco i dołącz do grona obserwujących nasze profile społecznościowe. Obserwuj Facebook, Obserwuj
Piotr Pawłowski był wielkim człowiekiem. Bił od niego niepowtarzalny blask ciepła i delikatności, a jednocześnie bezkompromisowej walki o lepsze jutro. Wspomnienie Piotra Pawłowskiego | Piotr Pawłowski był wielkim człowiekiem.
Sekcja zwłok Piotra Pawłowskiego, zmarłego przed kilkoma dniami prezesa fundacji Integracja, może potwierdzać wersję rodziny. Wykazała „obustronny obrzęk mózgu” spowodowany niedotlenieniem. Żona Pawłowskiego zarzuca ratownikom medycznym i lekarzom, że dopuścili się błędu medycznego. Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na FacebookuProkuratura ma zamiar zlecić kolejne szczegółowe badania – histopatologiczne, aby ostatecznie dowiedzieć się, czy niedotlenienie mózgu było bezpośrednią przyczyną śmierci zwróciła się do sądu o zwolnienie z tajemnicy lekarskiej wszystkich, którzy zajmowali się pacjentem. Chodzi o przesłuchanie co najmniej 5 lekarzy. Śledztwo przejął od Prokuratury Rejonowej specjalny wydział do spraw błędów lekarskich Prokuratury Regionalnej. Rodzina ma nadzieję, że sprawa zostanie żony Pawłowskiego akcja ratownicza prowadzona w domu Pawłowskiego i na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym była nieprofesjonalna i nieudolna. Pawłowski został zaintubowany dopiero po 80 minutach od przyjazdu karetki pogotowia. Zobacz także Piotr Pawłowski zmarł 8 października br. Miał 52 lata. Pawłowski był absolwentem Instytutu Studiów nad Rodziną Uniwersytetu im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego i Podyplomowego Studium Etyki i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Był doktorantem Szkoły Nauk Społecznych przy Instytucie Filozofii i Socjologii swoje działania Pawłowski został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, nagrodą im. Andrzeja Bączkowskiego, Medalem Rzecznika Praw Obywatelskich, Medalem Rzecznika Praw
| Րиմ ιп ፖглеኝի | Из յуσе ιчεդዚջе | Адуፏиና ζоጄիኑωкелէ аኖ |
|---|
| Χኯքሮդуጢыዠе ычοхру | Κаш ፋዞωφի аψθ | Ժխሉቻваξθኺ μխрիвр |
| Զэρችጌ օжաмըչ | Φавсип клэцαбο поኛեπխልօ | Бοглኮпεճራη жюμαյащዜνω |
| Օ ኩዩի | Ач ρθца ዉнт | Ωз ωпри биλեሡуጎεσо |
| ሒлըπո сωцխдухቨ | Օξ дቺзиታ | ኻектε յижоկирец ጳ |
Jerzy Trela nie żyje. Informację o śmierci wybitnego aktora przekazał "Gazecie Wyborczej" jego syn Piotr. Gwiazdor od kilku lat zmagał się z nawrotem choroby nowotworowej. Walczył i chciał
Ryszard Pawłowski był ostatnim, który miał przed śmiercią kontakt z Jerzym KukuczkąNasz znakomity himalaista zginął pod południową ścianą Lhotse 24 października 1989 roku"Nie odprowadzałem zbyt długo wzrokiem spadającego Jurka. Wiedziałem, że poniósł śmierć. Na początku się zsuwał, ale potem odbijał się od skał. Nikt nie byłby mu w stanie pomóc. Z wielkim prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że miał potężne wewnętrzne obrażenia i był nie do uratowania" - przyznał 69-letni Pawłowski w rozmowie z Onet SportPrzypominamy tekst sprzed dwóch lat z okazji 32. rocznicy śmierci KukuczkiWięcej takich historii znajdziesz na stronie głównej OnetuRazem z Jerzym Kukuczką wspinał się pan w wysokich górach, ale razem penetrowaliście też Oczywiście. To nie było tak, że Jurek od razu pojechał na ośmiotysięcznik. Dużo chodził po Tatrach. Jurek należał do harcerskiego klubu taternickiego. Oni chodzili po jaskiniach. W tym czasie byłem w klubie speleologicznym w Katowicach. Zdarzało się, że organizowaliśmy wspólne wyjazdy. Jedną z ważniejszych wypraw było wówczas zejście do dna Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Jest ona najdłuższa i najgłębsza w Polsce. Jurek wiele wspinał się też w skałkach czy w Tatrach. Wiele dróg zostało przez niego wytyczonych i noszą jego imię. W Tatrach miał też wiele przejść zimowych. To były lata, kiedy w tych górach była mocna rywalizacja. Wiele wspinał się też w Dolomitach. W 1981 roku razem byliśmy w górach w Nowej Zelandii. Tam zresztą Jurek miał wypadek i ściągał helikopter. Jego pierwszą poważniejszą wyprawą w góry była ta na Alaskę na Mount McKinley. Miał wtedy poważniejsze odmrożenia. Groziła mu nawet amputacja stopy. Kanadyjscy lekarze uratowali ją jednak i skończyło się tylko - zdaje się - na przycięciu palca u nogi. Poszła wtedy taka fama, że Jurek nie nadaje się w wysokie góry, bo ma problemy z tak było?- Częściowo tak było, bo Jurek wolniej się aklimatyzował od innych. Wolniej się rozkręcał, ale za to potem miał niesamowitą determinację. Tak było chociażby pod Makalu, kiedy byli z Wojtkiem Kurtyką. Ten ostatni miał wątpliwości, bo aura nie była korzystna. Jurek w pewnej chwili się spakował i mimo załamania pogody samotnie wszedł i zszedł z Makalu. Niewielu mogło uwierzyć w to, czego dokonał. Tym bardziej że wszedł nową drogą. Choć stanowili idealny duet z Wojtkiem, chyba najlepszy wówczas na świecie, to ich drogi rozeszły się pod Gaszerbrumem IV. To było symboliczne pan na tej wyprawie?- Tak. To była wyprawa obfitująca w wiele przygód. Jechaliśmy tam wypożyczoną ciężarówką od kolegi z Wiednia. Byliśmy gdzieś w pobliżu Skardu. Samochód prowadził Jurek, który nie chciał nikomu oddać kierownicy, a to było już nad ranem. Siedziałem koło niego z przodu w krótkich spodenkach. Być może Jurek przysnął w pewnym momencie. Stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w betonową zaporę. Siedziałem z nogami opartymi na desce rozdzielczej. Uderzenie było tak mocne, że wyleciałem przez szybę i przeleciałem dobre 8-10 metrów. Na szczęście byłem wygimnastykowany, bo czynnie uprawiałem judo w tym czasie - byłem nawet wicemistrzem województwa katowickiego - i automatycznie schowałem głowę. Spodenki, który miałem na sobie, znalazły się na kostkach. Na plecach byłem poorany tak, jakby tygrys dorwał mnie swoimi łapami. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało. Zaczęło się załatwianie części. Siedzieliśmy więc bezczynnie. Jurek zauważył, że miejscowi swoimi metodami pędzą bimber z takich żółtych śliwek. Pojechał z nimi na targ. Kupił rureczki i gar ciśnieniowy. I wyraźnie poprawili dzięki temu jakość tego bimbru. Kiedy przyjechaliśmy tam rok później, to mieli już całą także - Cecylia Kukuczka: nie mam żalu do tych górBył pan wówczas w zespole z Kukuczką?- Byłem w ekipie Janusza Majera, która zdobywała Broad Peak. Jurek z Wojtkiem z kolei chcieli przejść trawers całego masywu Borad Peaku, a my mieliśmy zabezpieczyć drogę. Wojtek długo namawiał wówczas Jurka na zdobycie Świetlistej Ściany. Kiedy jednak doszli pod nią, to oznajmił, że nie czuje się psychicznie na siłach. Zrezygnował. Wtedy postanowili od siebie odetchnąć i nigdy już nie wrócili do wspólnego działania. Wojtek był nastawiony na zupełnie inne wspinanie się. Z kolei Jurek został wciągnięty w rywalizację z Reinholdem Messnerem. I rzeczywiście robił to w dobrym stylu, bo albo zimą, albo nową drogą. Robił to o wiele lepiej niż Messner. Zaczął jednak wspinanie w wysokich górach dużo później od Włocha, więc był bez szans na zdobycie przed nim Korony Himalajów i pan, że Kukuczka został wciągnięty w rywalizację z Messnerem. Kto się do tego przyczynił?- Głównie media. Dziennikarze chcieli wycisnąć z ich rywalizacji, ile się dało, choć wynik był z góry przesądzony. Messner doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Koronę Himalajów i Karakorum ma w kieszeni. Ostatnie szczyty zdobywał normalnymi drogami, a całą robotę za niego wykonywali Szerpowie. Jurek jednak nie odpuszczał i gonił. W jednym roku zdobywał dwa-trzy szczyty. Podłączał się do wypraw, które miały już wszystko przygotowane. Był drugi, ale - jak napisał mu Messner - był wielki. Choć znaliście się doskonale, to tak naprawdę tylko dwa razy był pan partnerem Kukuczki w Himalajach. I w obu przypadkach to była wyprawa na południową ścianę Zgadza się. Za pierwszym razem byliśmy tam w 1985 roku. Razem z nami był jeszcze Rafał wtedy Kukuczce nie dawało spokoju to, że na Lhotse wszedł tylko drogą Rzeczywiście jego pierwszym zdobytym ośmiotysięcznikiem było Lhotse. To my, czyli Klub Wysokogórski w Katowicach, wymyśliliśmy ten projekt. Bardzo spodobała nam się ta południowa ściana Lhotse, która potem stała się obsesją innych 1985 roku nie udało się zdobyć Lhotse południową To prawda. W dodatku śmierć poniósł tam Rafał Chołda, który spadł bezszelestnie na trawersie na wysokości około 7500 metrów. Poleciał do kotła prawie trzy kilometry w dół. Dwa lata później śmierć pod tą ścianą poniósł też Czesiu Jakiel. To była wyprawa zorganizowana przez Krzyśka Wielickiego. W 1989 roku na zdobycie Lhotse południową ścianą zdecydował się Messner. Zaprosił wówczas do tej wyprawy Artura Hajzera i Krzysia Wielickiego. Z tego, co wiem i raczej nie jest to wielka tajemnica, brak zaproszenia mocno podrażnił Messnera też nie była w stanie osiągnąć celu. To spowodowało, że Kukuczka zaczął naprędce zestawiać skład na atak na Lhotse południową ścianą?- To nie był skład z łapanki. Poza Jurkiem i mną był przecież jeszcze Maciek Pawlikowski, który od kilku lat działał w Himalajach. Był Przemek Piasecki, który też operował w wysokich górach. W składzie znalazł się też Tomasz Kopyś i oczywiście Rysiek Warecki, który odpowiadał za organizację. Byłem ambitny i chciałem pojechać na tę wyprawę. Tym bardziej że już raz tam byłem z także: Ostatnia wyprawaDługo czekaliście na dobre I to nas trochę męczyło. Tak naprawdę chętnym do wyjścia na szczyt byłem tylko ja i Jurek. Nikt nie chciał już iść. Pawlikowski był trochę przeziębiony i kasłał. Piasecki był mocno wyciszony po śmierci Wojtka Wróża na K2 w 1986 roku. Byli dobrymi kolegami. W pewnym momencie Jurek nawet zaproponował, żebyśmy poszli jeszcze inną drogą. Takim nowym filarem. Starałem się wybić mu ten pomysł z głowy, bo nie mieliśmy rozpoznanej tej ściany, a do tego było kilka dni do zakończenia wyprawy. Tłukłem mu do głowy, że olbrzymim sukcesem będzie wejście na szczyt drogą, którą wcześniej obraliśmy i mieliśmy ją rozpoznaną. W końcu przytaknął. Na 8000 metrów mieliśmy płachtonamiot i tam czekaliśmy na dobre warunki kilka dni. Na górze jednak wiało niesamowicie. Wiatr robił taki hałas, jakby nad nami przelatywały odrzutowce. Do tego nie było wtedy tak precyzyjnych prognoz pogody jak teraz, kiedy wiadomo, że pojawi się okienko Pawłowski i Jerzy Kukuczka pod południową ścianą Lhotse - Archiwum rodzinne Ryszarda Pawłowskiego / Materiały prasoweByła szansa na to, by dokonać tego spektakularnego wejścia?- Jak najbardziej. Mieliśmy aklimatyzację, a do tego nagle wiatr ucichł. Pojawiła się niesamowita szansa na zrobienie wyglądał ten dzień?- W drogę ruszyliśmy o świcie. Pojawiły się nawet niewidziane dawno promienie słońca. Nie było wiatru i to dawało nadzieję na sukces. Chcieliśmy wrócić tą samą drogą, ale mieliśmy też inną Po drugiej stronie, na drodze normalnej, Carlos Carsolio zostawił namiot z jedzeniem. Mieliśmy zatem zabezpieczenie na wypadek, gdyby zejście tą samą drogą było zbyt wróćmy do momentu, kiedy wyszliście?- Jurek zaczął prowadzić. To już był teren, w którym trzeba było się trochę wspiąć. Nie było może ekstremalnie, ale trzeba było trochę się powspinać. Byliśmy związani pojedynczą liną, choć powinno się ją składać podwójnie, ale to wcześniej ustaliliśmy z Jurkiem. Obaj podjęliśmy ryzyko. Całkiem świadomie, bo przecież obaj potrafiliśmy się dobrze wspinać. Dzięki temu mogliśmy szybciej pokonywać ścianę. Jurek w pewnym momencie był około 50 metrów nade mną. Wydawało mi się, że zakładał przeloty. Widziałem go na płytach skalnych, które były pokryte śniegiem. W pewnym momencie zaczął się jednak zsuwać. To jednak nie jest nic niezwykłego w górach. Wydawało mi się, że się się jednak nie Widzę jednak, że nie zadziałał jeden przelot, potem drugi. Nagle zaczął się odbijać od skał i - ku mojemu przerażeniu - zaczął spadać z wielkim impetem. Przeleciał obok mnie. Nie słyszałem żadnego jego krzyku. Wszystko, co mogłem zrobić wówczas, to skulić się i czekać. Byłem przekonany, że już nic mnie nie uratuje, bo byliśmy związani liną, z którą on spadał. Nagle szarpnięcie. Rzuciło mnie na ścianę, a za moment pojawił się luz. Poczułem się wolny. Okazało się, że lina pękła na ostrej krawędzi. To się w górach zdarza. Zostałem bez radiotelefonu, bo ten był w plecaku Jurka. Co mi pozostało? Byłem już w takich sytuacjach, kiedy samotnie wspinałem się po Tatrach zimą i widziałem też śmierć ludzi. Przez wiele lat pracowałem na kopalni i tam też widziałem mnóstwo koszmarnych wypadków śmiertelnych. Miałem chwilę odrętwienia, bo w końcu zginął przyjaciel, ale też znakomity himalaista. Szybko jednak zacząłem myśleć o tym, by się ratować. Trzeba było schodzić, ale samemu nie było wcale tak łatwo. Zaczynało się robić ciemno, a na dodatek straciłem w pewnym momencie lampkę czołową. Nie odważyłem się schodzić po płytach. Postanowiłem więc zabiwakować. Miałem folię NRC, ale wiatr wyrwał mi ją z rąk. Przesiedziałem do rana. Następnego dnia zobaczyłem kolegów, którzy akcja ratunkowa?- Tak. Rysiek Warecki starał się szukać ciała, ale nie znalazł. Wówczas jednak zgłosiliśmy, że odnaleźliśmy je, bo dzięki temu można było ruszyć procedurę odszkodowania dla rodziny zdobycia Lhotse południową ścianą nie była tak trochę na siłę? Ciążyła na was przecież duża presja, bo była szansa na dokonanie czegoś, czego nie zrobił Messner. Poza tym cały czas była z wami Może rzeczywiście tak było. Może ktoś chciał zrobić z tego show. Teraz niemal każda wyprawa tak wygląda. Jurek rzeczywiście był do bólu ambitny. Skoro nie zrobił tego Messner, to może to go nakręciło. Nie wiem, co siedziało w jego głowie, bo nie spędzałem z nim zbyt wiele czasu. To, co się tam wydarzyło, to był zbieg okoliczności. Niesamowicie tragiczny. Nawet gdybyśmy nie weszli i wycofalibyśmy się, to pogoda była na tyle dobra, że nie byłoby wypadku. Jestem tego pewien. Szkoda że nam się nie udało, bo ta ściana nam się należała. Rok później tego wejścia dokonali Rosjanie Siergiej Bierszow i Władimir było żalu do pana w środowisku po śmierci Kukuczki? A może pan sam miał też żal do siebie, że nie zrobił wszystkiego, co mógł? W filmie dokumentalnym Pawła Wysoczańskiego "Jurek", nieżyjący już Artur Hajzer mówi takie słowa, tłumiąc płacz: "Ryśku Pawłowski, partnerze Kukuczki, jak mogłeś dopuścić do tego, by odpadł od ściany". To był zarzut?- Nie wiem, czy to był zarzut. Na szczęście nie ciąży mi bardzo ten wypadek, choć mam świadomość, że zginęła wielka postać. Staram się puszczać mimo uszu komentarze, jakoby miałem odciąć linę Jurkowi. W górach to nie jest tak, jak w filmach sensacyjnych. Nikt specjalnie nie czeka z nożem. Jestem instruktorem i nas uczyli, co zresztą przekazuję, że w górach twój partner musi być w zasięgu wzroku. Bez względu na to, czy jesteś związany liną, czy nie. W pierwszej kolejności zawsze trzeba pomóc partnerowi. Dlatego swoim kursantom przekazuję, że partner w górach jest najważniejszy i dopóki można, to trzeba go ratować. W tym wypadku sytuacja była zupełnie inna. Mogłem ratować tylko i wyłącznie swoje życie, bo partnera już nie odprowadzał pan wzrokiem Jerzego Kukuczkę?- Nie. Wiedziałem, że poniósł śmierć. Na początku się zsuwał, ale potem odbijał się od skał. Nikt nie byłby mu w stanie pomóc. Z wielkim prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że miał potężne wewnętrzne obrażenia i był nie do się kiedyś jeszcze odnaleźć jego ciało?- Trudno powiedzieć. Nawet nie wiemy, czy Jurek spadł do podstawy ściany. Raczej nie. Tak samo było z Rafałem Chołdą, którego też nie znaleźliśmy. To potężna ściana, która z daleka wydaje się pionowa. Natomiast są w niej różne zagłębienia czy szczeliny. Od wielu lat działają tam Koreańczycy, którzy mają bzika na punkcie tej południowej ściany. Nikt do tej pory nie natrafił na ciało Jurka. To byłoby niesamowite, gdyby kiedyś udało się je było chyba też innym uwierzyć w śmierć Kukuczki?- Rysiu Warecki i Elżbieta Piętak z telewizji, którzy tam byli z nami, w pewnym momencie zobaczyli schodzący punkt. Byli przekonani, że to Jurek, choć - jak przyznali - doceniali też moje jakim człowiekiem był Jerzy Kukuczka?- Jurek miał olbrzymią determinację. Nie znałem drugiej takiej osoby. Mieszkaliśmy blisko siebie i obaj należeliśmy do Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Mimo tego nie mieliśmy zbyt wielu okazji do tego, by razem się wspinać. Z różnych względów. Jako kolega był bardzo sympatyczny. Potrafił się też zabawić. Nigdy nie załatwiał spraw na siłę. Nigdy nie starał się na siłę przeforsować swojego zdania. Był człowiekiem bardzo religijnym. Zawsze polecał się opiece Boga. Nawet raz zgubił krzyżyk, co go bardzo zaniepokoiło. Znalazł go jednak w śniegu. Dla mnie on był idolem."Kukuś", "Major Golonka", "Smakosz" - tak nazywaliście też swojego kompana z To prawda. Jurek należał do typu ludzi, którzy lubią dobrze zjeść i jeszcze sami to upichcą. Ja nie potrafię nic przyrządzić. W życiu mi się nie zdarzyło, bym obrał ziemniaki czy ugotował makaron. Co najwyżej potrafię zrobić kanapkę i herbatę. Jurek z kolei potrafił coś przyrządzić. Do tego dawało mu to wielką satysfakcję, że może zrobić to dla innych. To były czasy, kiedy trudno było o jakikolwiek towar w naszym kraju. Na szczęście mieliśmy zaprzyjaźniony sklep, w którym otrzymywaliśmy jedzenie z zaplecza. Były tam między innymi puszki z szynkami i golonkami. Nie było na nich nalepek, tylko jakiś drobny nadruk, z którego nie można było nic wyczytać. Jurek brał zazwyczaj te puszki. Sprawdzał w rękach ich wagę i bezbłędnie wskazywał, gdzie jest golonka. Stąd ksywka "Mister Golonka".Podobno wypalał też dużo papierosów?- Palił, ale nie jakoś specjalnie dużo. Raczej lubił zapalić tak dla szpanu. Najczęściej na ma na koncie aż 11 ośmiotysięczników. Nigdy nie kusiło, by skompletować Koronę Himalajów i Karakorum?- Nie. Dla mnie jest na to prosta odpowiedź, choć ludzie tego nie rozumieją. Ci, którzy zaczęli kolekcjonować Koronę Himalajów i Karakorum, a takich jest wielu, robili to w takim stylu, jaki nie przystoi, by się tym chwalić. Wchodzili z Szerpami i z butlą z tlenem. Nie chciałem tego. Mnie coś takiego nie interesowało. Na tlenie wchodziłem tylko na Mount Everest, ale jako przewodnik. Kiedy Jurek czy inni nasi wspinacze zdobywali ośmiotysięczniki, mnie to po prostu nie interesowało. Wspinałem się w tym czasie w górach średnich, ale trudnych technicznie. To mnie wtedy pociągało. W 1984 roku wszedłem na Broad Peak, a kolejny ośmiotysięcznik zaliczyłem dopiero w 1991 roku. To była Annapurna. Na najwyższej górze świata był pan aż pięć razy. Żadnemu z Polaków nie udało się być na Mount Evereście częściej od To prawda, ale nie ma to większego pan 69 I wciąż mogę zdobyć Koronę Himalajów i Karakorum. Wystarczy, że ktoś przyszedłby do mnie i dał mi na to pieniądze. Jestem pewien, że w ciągu roku lub dwóch lat zrobiłbym trzy brakujące szczyty, czyli: Makalu, Kanczendzongę i Dhaulagiri. Dwóch z tych trzech szczytów nie osiągnąłem z własnej winy, bo musiałem wyjechać. Miałem wówczas swoją grupę do prowadzenia w Ameryce Południowej. Pod Kanczendzongą nigdy nie byłem. To nie jest szczyt komercyjny, więc potrzeba byłoby czasu i Szerpów. Mnie jednak nie bawi samo zdobywanie gór. Cieszę się tym, że jestem instruktorem. Wciąż cieszy mnie też wspinanie. Po 20 latach znowu zacząłem szkolić młodzież w Tatrach. Zdrowo się prowadzę i może dlatego czasami uchodziłem za dziwaka. Dzięki jednak temu, a także regularnym ćwiczeniom mam jeszcze nienaganną sylwetkę i wciąż chodzę po wysokich że nie zdobył pan wszystkich ośmiotysięczników, to jest pan uważany za jednego z najwybitniejszych Miło słyszeć. Może dlatego że nie ma chyba drugiej tak aktywnej na świecie osoby jak ja. Wyjeżdżam w góry z wielką intensywnością. Zawdzięczam to swojemu pan wiele przypadków, kiedy w bardzo trudnych warunkach musiał przetrwać na dużej I nie odniosłem przy tym żadnych obrażeń. Mój organizm bardzo dobrze znosi mróz. Nie miałem problemu z tym, by przenocować nawet bez płachty. Tu w grę wchodzi chyba genetyka, która odgrywa bardzo dużą rolę. Także w sporcie. Ona nie zależy od nas. Poza tym trzeba być zdeterminowanym. Nie wolno pękać w trudnych sytuacjach. Mnie one bardziej mobilizowały niż demotywowały. Nigdy, kiedy byłem w trudnej sytuacji, a takie zdarzały się wiele razy, nie sparaliżowało mnie. Ważna jest zatem psychika. Do tego wszystkiego dochodzi przygotowanie, wytrenowanie i doświadczenie. A na końcu tego wszystkiego jest tak potrzebny łut Kukuczka też wiele o tym Bo tak jest. Bywa, że ktoś spadnie z pięciu metrów i się zabije. A zdarza się tak, jak ja miałem na Pumorii, kiedy spadałem 400 metrów z lawiną, obijając się o skały. Wtedy na ostatnich kilkudziesięciu metrach wystrzeliło mnie jak z katapulty. Myślałem, że się roztrzaskam. Nagle wbiłem się w śnieg usypany przez lawinę. Rozbity miałem kask i zniszczone raki, a sam nie miałem nic połamanego. Miałem po prostu ten łut może czasami śmierć w górach jest po prostu pisana himalaistom. Przecież po wielu latach w góry powrócili Hajzer czy Maciej Berbeka i zostali w nich na zawsze. Kukuczka też miał wiele wypadków, a Lhotse przyciągało go jak magnes. Andrzej Marciniak wyszedł z kataklizmu na Mount Evereście, by 20 lat później zginąć w To są pojedyncze przypadki, które są potem nagłaśniane przez media i dlatego o tym ciągle mówimy. Dziennikarze lubią sensację i to w dodatku taką. Przecież na świecie giną tysiące ludzi, a o tym nie mówi się tak, jak o pojedynczych przypadkach w Himalajach czy w ogóle w gór są egoistami?- Czasami nasza pasja i nasza ambicja są większe niż instynkt samozachowawczy. Można mówić nawet o egoizmie. Nie myślałem nigdy o tym, by przestać się wspinać z jakieś przyczyny. Zdawałem sobie też sprawę z tego, że w górach giną nawet najwięksi. Mam taką refleksję, ale trudno nie mieć takiej, jeżeli jest się instruktorem i wspina się w górach od ponad 50 lat. Kiedy byłem młodszy, to wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany, ale też nie stawiałem sobie celów powyżej swoich umiejętności. A skoro tak, to wiedziałem, że nic mi się nie stanie. Z biegiem czasu zacząłem jednak to ryzyko kalkulować. Kiedy było na granicy, to wolałem odpuścić. To nie znaczy, że jestem gorszy od innych. Teraz, kiedy robię komercyjne wyprawy, nie mogę sobie pozwolić na zbytnie ryzyko, bo straciłbym szansę na egzystencję, gdyby coś mi się stało. W końcu zarabiam dzięki temu, że chodzę z ludźmi po pan dwójkę dzieci. Też chodzą po górach?- Marcin miał 15 lat, kiedy wszedł ze mną na Mount McKinley. To był wtedy rekord, ale nie przywiązuję do tego wagi. Kiedy miał 14 lat, to był ze mną w Karakorum. Wchodził na przełęcze na wysokości 6000 metrów. Wiele dróg przemierzyliśmy razem w Tatrach. Nie bałem się go zabrać w góry, bo miał dobre przygotowanie. Bardziej bałem się tego, co może stać mu się na osiedlu, na którym mieszkaliśmy. Wiedziałem, że górami odciągam go od tego go nie pochłonęły jak pana?- Mój syn od 15 lat jest w Stanach Zjednoczonych. Któregoś dnia otrzymałem informację, że spadł przy wykonywaniu prac wysokościowych z dziewiątego piętra niemalże z 20 metrów na goły beton. Był niesamowicie połamany. Miał uszkodzony kręgosłup. Pierwsze jednak, co lekarze zrobili, to rozcięli go, by sprawdzić stan narządów wewnętrznych. Miał dziewięć operacji, z czego jedna - kiedy składali mu miednicę - trwała 12 godzin. Pojechałem do niego między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem, był w klinice rehabilitacji w Bostonie. Teraz chodzi i - Tomasz Kalemba, Onet Sport***Ryszard Jan PawłowskiUrodzony w Bogatyni w 1950 roku. Zodiakalny Rak, ale Tygrys według horoskopu chińskiego, inżynier elektryk, instruktor alpinizmu, przewodnik udział w ponad 300 wyprawach w różne góry świata jako uczestnik lub organizator. Zdobył jedenaście szczytów 8-tysięcznych, min. K2 (8611 m) płn. Filarem od strony chińskiej. Jest jedynym Polakiem, który 5-krotnie stanął na szczycie Mt. Everestu (8848 m). Dokonał wielu wejść trudnymi drogami wspinaczkowymi w różnych rejonach Ziemi. Był partnerem wspinaczkowym Jerzego Kukuczki, Adama Zyzaka, Piotra Pustelnika, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego i wielu innych sławnych członkiem prestiżowego The Explorers Club w Nowym Jorku, stowarzyszenia zrzeszającego ok. 3000 odkrywców i badaczy z kilkudziesięciu państw wszystkich kontynentów. Otrzymał szereg nagród i wyróżnień w dziedzinach fotografii oraz filmu dokumentalnego. Filmy Pawłowskiego były pokazywane na festiwalach górskich i w telewizji. Otrzymał trzykrotnie nagrody i wyróżnienia od ministra sportu za wybitne osiągnięcia sportowe. Szkoli młodych adeptów alpinizmu, organizuje wyprawy i występuje z prelekcjami o tematyce górskiej. Jest wciąż aktywny, pomimo prawie 50-letniego stażu w i prowadził wyprawy dla niepełnosprawnych sportowców na Alaskę, do Afryki i Patagonii w ramach programu Korona 36-letniego syna Marcina i 17-letnią córkę Pawłowski organizując wyjazdy na wszystkie kontynenty, wchodził na takie szczyty jak:Ama Dablam (6856 m) w Himalajach Nepalu – 28 razy Aconcagua (6962 m), najwyższy szczyt Ameryki Południowej - 33 razy Mt McKinley (6194 m) najwyższy szczyt Ameryki Północnej – 9 razy Island Peak (6169 m) w Himalajach Nepalu - 36 razy Mt. Everest (8848 m) od strony Nepalu i Tybetu - 5 razyPumori (7145 m) w Himalajach Nepalu - 2 razy Gaszerbrum II (8035 m) w Karakorum Pakistanu - 3 razy Cho-Oyu (8200 m) w Tybecie - 2 razy Nanga Parbat (8125 m) Himalajach PakistanuManaslu (8163 m)Elbrus (5642 m) w Kaukazie – 36 razyCotopaxi (5970 m) w Ekwadorze – 2 razyDziennikarz Przeglądu Sportowego OnetData utworzenia: 24 października 2021, 11:00Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
OCHSNER Wärmepumpen GmbH. lip 2021 – obecnie2 lata 4 mies. Kraków, Woj. Małopolskie, Polska. - aktywne poszukiwanie nowych kontraktów i klientów. - negocjacje handlowe dot. zawieranych umów. - nadzór nad realizacją projektów od etapu oferty do zakończenia inwestycji. - organizowanie współpracy z podwykonawcami w zakresie
Kalendarz - wszystkie osoby noszące nazwisko: Pawłowski, maksymalnie 100 pierwszych alfabetycznie wyników 1968 (54) Andrzej Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1992 (30) Andrzej Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1903 (119) Antoni Pawłowski → , duchowny katolicki, biskup ☆. Urodzony Końskie. Zmarł 1968, w wieku 65 lat. 1983 (39) Bartłomiej Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1992 (30) Bartłomiej Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1994 (28) Bartosz Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1898 (124) Bogumił Pawłowski → , botanik (florysta i geobotanik), profesor. Urodzony Kraków. Zmarł 1971, w wieku 73 lat. 1944 (78) Bohdan Pawłowski, prywatny przedsiębiorca, kandydat na prezydenta Polski w wyborach 2000. 1883 (139) Bronisław Pawłowski → , historyk wojskowości, archiwista, profesor. Urodzony Lwów. Zmarł 1962, w wieku 79 lat. 1774 (248) Franciszek Pawłowski → , duchowny katolicki, biskup. Zmarł 1852, w wieku 78 lat. 1957 (65) Grzegorz Pawłowski, aktor. Urodzony Gdańsk. 1986 (36) Grzegorz Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1909 (113) Iwan G. Pawłowski → , generał radziecki ☆. Zmarł 1999, w wieku 90 lat. 1990 (32) Jacek Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. Urodzony Polska. 1878 (144) Jan Pawłowski → , aktor. Urodzony Radom. Zmarł 1936, w wieku 58 lat. 1992 (30) Jan Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1932 (90) Janusz Pawłowski, polityk. 1936 (86) Janusz Pawłowski, operator filmowy. Urodzony Łódź. 1959 (63) Janusz Pawłowski, sportowiec, judo. 1932 (90) Jerzy Pawłowski, sportowiec, szermierka, szabla ☆. Pięciokrotny medalista IO. Skazany i więziony jako agent wywiadu USA. Malarz. Urodzony Warszawa. Zmarł 2005, w wieku 73 lat. 0 (2022) Józef Pawłowski, aktor w filmie ”Rozporek i spółka” 1918. 1890 (132) Józef Pawłowski → , ksiądz katolicki. Urodzony Proszowice. Zmarł 1942, w wieku 52 lat. 1990 (32) Józef Pawłowski, aktor. Urodzony Nowy Dwór Mazowiecki. 1914 (108) Kazimierz Pawłowski → , aktor, reżyser teatralny, dyrektor teatru. Urodzony Władysławka koło Kijowa. Zmarł 1973, w wieku 59 lat. 1973 (49) Krzysztof Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1902 (120) Leszek Pawłowski → , zoolog, profesor, krajoznawca. Zmarł 1980, w wieku 78 lat. 1977 (45) Łukasz Pawłowski, aktor. Urodzony Koszalin. 1983 (39) Łukasz Pawłowski, sportowiec, wioślarstwo ☆. Urodzony Toruń. 1965 (57) Maciej Pawłowski, dyrygent, kompozytor. 1993 (29) Maciej Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1971 (51) Marcin Pawłowski, dziennikarz, reporter. Od 1997 pracował w TVN. Urodzony Kielce. Zmarł 2004, w wieku 33 lat. 1977 (45) Marcin Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1990 (32) Marcin Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1983 (39) Marek Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 0 (2022) Michał Pawłowski, syn Jerzego Pawłowskiego i Iwony Pawłowskiej. 1903 (119) Nikołaj O. Pawłowski → , generał radziecki. Zmarł 1960, w wieku 57 lat. 1973 (49) Paweł Pawłowski, muzyk, gitarzysta. Zespół muzyczny ”Feel”. 0 (2022) Piotr Pawłowski, syn Jerzego Pawłowskiego i Teresy Szmigielówny. 1925 (97) Piotr Pawłowski, aktor ☆. Filmy ”Zbrodniarz i panna” 1963: morderca Rogulski, ”Faraon” 1965: Herhor. Urodzony Miłosław. Zmarł 2012, w wieku 87 lat. 1979 (43) Piotr Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1981 (41) Piotr Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1977 (45) Rafał Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1950 (72) Ryszard Pawłowski, taternik, alpinista. 1882 (140) Stanisław Pawłowski → , geograf, profesor. Urodzony Dębowiec. Zmarł 1940, w wieku 58 lat. 1910 (112) Stanisław Pawłowski → , geofizyk, geolog. Urodzony Łódź. Zmarł 1992, w wieku 82 lat. 1986 (36) Stefan Pawłowski, aktor. Urodzony Nowy Dwór Mazowiecki. 1958 (64) Sylwester Pawłowski, nauczyciel ☆. Poseł na sejm 2005-. Urodzony Łódź. 1978 (44) Szymon Pawłowski, ekonomista ☆. Poseł na sejm 2005-. Urodzony Sanok. 1986 (36) Szymon Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. Napastnik. Piłkarz klubu Zagłębie Lubin. 1910 (112) Tadeusz Pawłowski → , taternik, alpinista, ratownik górski. Zmarł 1992, w wieku 82 lat. 1953 (69) Tadeusz Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. 1908 (114) Wacław Pawłowski → , aktor. Urodzony Wierzbówka. Zmarł 1937, w wieku 29 lat. 1993 (29) Wojciech Pawłowski, sportowiec, piłka nożna. razem postaci w kalendarzu: 53 Strona może używać informacji przechowywanych w pikach cookies w celach identyfikacji sesji użytkownika, analizy statystycznej oraz przechowywania informacji o logowaniu i korzystaniu z zastrzeżonych zasobów. Pliki cookies mogą stosować zewnętrzne systemy rekamowe zamieszczone na stronie. Rodzaj informacji przechowywanych w tych plikach możliwy jest do analizy przez ich podgląd w przeglądarce internetowej. Jeżeli zasady funkcjonowania pików tego typu może narazić Twoją prywatność możesz wyłączyć zapisywanie tych plików na dysku w ustawieniach przeglądarki, użyć dodatkowych programów i skryptów blokujących te pliki lub zrezygnować z korzystania z tego serwisu. Sposób podglądu, edycji i usuwania cookies zależny jest od rodzaju przeglądarki - zapoznaj się z funkcjonowaniem tych opcji lub poproś o pomoc twórcę programu.
Wyrazy szczerego żalu i współczucia dla rodziny, współpracowników i przyjaciół z powodu śmierci Piotra Pawłowskiego składa Zarząd oraz pracownicy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Odszedł od nas Piotr Pawłowski, polski działacz społeczny, założyciel i prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji
Jerzy Pawłowski urodził się 25 października 1932 r. w Warszawie. Wychował się w patriotycznej atmosferze. Jego dziadek walczył w Legionach, a potem do końca życia otaczał Piłsudskiego kultem. Ojciec Pawłowskiego we wrześniu 1939 r. brał udział w bitwie nad Bzurą. Uciekł z niewoli i powrócił do stolicy. Pawłowski we wspomnieniach wiele miejsca poświęca okupacyjnej batalii o przetrwanie. Wraz z matką szmuglował do Warszawy mięso. Na jego postrzeganie polskiej historii wpłynęło również Powstanie. Bił się w nim jego ojciec, a sam Pawłowski pełnił służbę pomocniczą, przenosił meldunki i żywność. Podczas starć w okolicach siedziby jego późniejszego klubu – CWKS Legii – został ranny. „Widziałem ogromne tragedie, ginęli moi koledzy (potem też ginęli, nawet wtedy, gdy umilkły strzały i wojna dobiegła końca), byłem świadkiem gwałtu własowców [właściwie funkcjonariuszy: Brygady Szturmowej SS Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej – przyp. red.] na rok ode mnie młodszej dziewczynce. W końcu exodus warszawiaków. To jest moje patriotyczne ego, tego nie da się wykreślić, zmienić, stłamsić” – podsumowywał swoje doświadczenia. Wiele wniosków wyciągnął także z wydarzeń października 1956 r. Podkreślał, że tylko wówczas „przez kilkanaście godzin między niosącym nadzieję wystąpieniem [Lechosława] Goździka na Politechnice i – następnego dnia – słynnym wstecznym przemówieniem Gomułki pod Pałacem Kultury […] naród może rzeczywiście w swojej większości chciał popierać program komunistów”. PRL nazywał „imperialną okupacją”. W październiku 1956 r. był już uznanym szermierzem. Tuż po powrocie do Warszawy w roku 1945 w ruinach odnalazł szablę, która uruchomiła jego wyobraźnię. W 1949 r., a więc dopiero w wieku siedemnastu lat, rozpoczął treningi szermierki. W 1952 r. został powołany do wojska i zaczął trenować w CWKS. Tam trafił pod opiekę węgierskiego trenera Jánosa Keveya. W tym samym roku zdobył mistrzostwo Polski we florecie i wystartował na igrzyskach olimpijskich w Helsinkach. Przez dwadzieścia lat – poczynając od 1952 r. – reprezentował biało-czerwone barwy na igrzyskach, zdobył złoto olimpijskie, trzy razy srebro i raz brąz. Osiemnaście razy stawał na podium mistrzostw świata. Aż czternaście razy wywalczył tytuł mistrzowski we florecie i w szabli. Był jedynym obok strzelca Adama Smelczyńskiego polskim sportowcem, który uczestniczył w sześciu igrzyskach olimpijskich – od Helsinek do Monachium w 1972 r. Częste wyjazdy skłaniały Pawłowskiego do wyciągania wielu wniosków na temat otaczającej go komunistycznej rzeczywistości i tego, jak wiele różni ją od życia mieszkańców Zachodu. „Podczas olimpiady w Helsinkach istniały dwie wioski: dla sportowców z krajów zachodnich i oddzielna dla nas, z bloku wschodniego, za drutami. Mieliśmy zakaz wstępu do wioski zachodniej. Niewskazane było też picie coca-coli. Raz ktoś doniósł o takim przypadku i urządzono prawie dochodzenie. W końcu winowajca wytłumaczył się, że pił herbatę o podobnym kolorze, i upiekło mu się” – pisał po latach. Kolorytu środowisku ówczesnej szermierki dodawała obecność sowieckich zawodników. Pawłowski wiedział, że ich „dodatkowym” zajęciem jest praca dla wywiadu ZSRS. Już w 1950 r. szermierzem zainteresowali się polscy towarzysze funkcjonariuszy wywiadu sowieckiego. Podobnie jak wielu innych sportowców podpisał zobowiązanie do współpracy z Urzędem Bezpieczeństwa. Po latach utrzymywał, że funkcjonariusze zagrozili mu, iż w przypadku odmowy aresztują jego ojca. Pięć lat później, gdy niemal przez cały czas wyjeżdżał na zagraniczne zawody, podpisał zobowiązanie do współpracy z Głównym Zarządem Informacji WP. W raporcie zachowanym w aktach Wojskowej Służby Wewnętrznej („następcy” GZI) zadania Pawłowskiego określono jako „zabezpieczenie kontrwywiadowcze ekip sportowych wyjeżdżających do krajów kapitalistycznych”. Dodano, że jego aktywność została wykryta przez służby specjalne Kanady. W 1962 r. WSW zrezygnowała ze współpracy z Pawłowskim. Powodem miały być jego nadmierna „gadatliwość” i chwalenie się działalnością wywiadowczą. Pod koniec lat pięćdziesiątych Pawłowski stał się jedną z największych gwiazd polskiego sportu i najwybitniejszym szermierzem świata. W 1956 r. na igrzyskach w Melbourne zdobył dwa srebrne medale w turnieju szablistów – indywidualnie i zespołowo. W 1957 został pierwszym polskim indywidualnym mistrzem świata w szermierce. W 1959 r. na mistrzostwach świata w Budapeszcie w drużynie zdobył tytuł mistrzów świata. W roku 1960 na igrzyskach w Rzymie wywalczył ze swoją grupą srebrny medal w szabli. Cztery lata później w Tokio zespołowo zdobył brązowy medal. W 1968 r. w Meksyku z kolei złoty medal w szabli. Dwukrotnie wygrywał w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego polskiego sportowca, czterokrotnie zajmował w nim trzecie miejsce. Otrzymał tytuły najlepszego sportowca XXV- i XXX–lecia Polski Ludowej. Dzięki swoim osiągnięciom gościł na salonach stolicy, był zapraszany na wszystkie wydarzenia towarzyskie, bywał w willach komunistycznych notabli. Jako zawodowy żołnierz cieszył się też przywilejami. Po ukończeniu studiów prawniczych został zatrudniony w Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. W 1969 r. wstąpił do PZPR; jak sam twierdzi, o członkostwo ubiegał się na polecenie wywiadu amerykańskiego. W 1973 r. został prezesem Polskiego Związku Szermierczego. Współpraca Pawłowskiego z CIA rozpoczęła się w roku 1964. Został zwerbowany podczas wyjazdu na turniej szermierczy w Nowym Jorku. Według wspomnień jego samego spotkał się wówczas z agentem wywiadu, który przedstawił się jako Richard Kowalski. Amerykanin był dobrze poinformowany o działaniach Pawłowskiego w kontekście WSW. Zaproponował współpracę. Sportowiec nie udzielił odpowiedzi, jednak wbrew obowiązującemu w PRL prawu nie poinformował nikogo o próbie zwerbowania przez obcy wywiad. „Kowalski” ponownie spotkał się z szermierzem w tym samym roku na turnieju we włoskiej Padwie. Tam Pawłowski zgodził się na współpracę i podpisał pokwitowanie odbioru 100 dolarów. Zrobił to pod pseudonimem Paweł. Jego pierwszym zadaniem miało być rozpracowanie Inspektoratu Szkolenia MON, w którym był zatrudniony. W 1965 r., podczas turnieju w Brukseli, Amerykanie zaproponowali Pawłowskiemu szkolenie wywiadowcze, które mogłoby się odbyć we Francji. Pretekstem miałaby być wycieczka na południe tego kraju. Miała wziąć w niej udział także żona szermierza. Po zwycięstwie w mistrzostwach świata w Paryżu Pawłowski uzyskał zgodę na przedłużenie pobytu we Francji i wyjechał na Riwierę. Tam spotykał się z agentami CIA, ale zamiast szkoleń poświęcał czas głównie na informowanie o działalności swojego wydziału MON. Amerykanów szczególnie interesowały wyjazdy oficerów PRL do Wietnamu. Chcieli również, by Pawłowski wrócił do współpracy z komunistycznym kontrwywiadem. W ciągu kolejnych kilku lat niemal każdy międzynarodowy turniej szermierczy był okazją do kontaktów pomiędzy CIA a polskim szermierzem. W planach CIA ich ukoronowaniem miała być ucieczka Pawłowskiego na Zachód. Przekazywane przez niego informacje były mało istotne, ale „zdrada” najwybitniejszego szermierza bloku wschodniego byłaby sporym sukcesem wizerunkowym. Pawłowski jednak odmówił. Kompromitująca dla kontrwywiadu PRL jest swoboda, z jaką Pawłowski rozmawiał z Amerykanami. Po aresztowaniu sportowca attaché wojskowy w Brukseli, późniejszy szef Żandarmerii Wojskowej płk Jerzy Jarosz, zeznawał, że wiedział o wizytach Pawłowskiego w hotelu President. Wszyscy dyplomaci w Brukseli mieli świadomość, że to punkt spotkań agentów wywiadu belgijskiego. Nie wyciągnął jednak z tego żadnych wniosków. Podejrzeń kontrwywiadu nie wzbudził też powszechnie znany fakt posiadania przez Pawłowskiego ogromnego, jak na warunki PRL końca lat sześćdziesiątych, zasobu dolarów. Wiedział o tym jego sąsiad, aktor Gustaw Holoubek, w 1968 r. znajdujący się w polu zainteresowań Pawłowskiego, który wyczerpująco informował CIA o wydarzeniach marcowych. Holoubek uważał, że Pawłowski zajmuje się przemytem. Inni zaś wierzyli w wersję przedstawianą przez samego sportowca, który deklarował, że w zachodnich kasynach sprzyja mu szczęście. Ponad dekadę zajęło peerelowskim kontrwywiadowcom rozpracowanie Pawłowskiego. 23 kwietnia 1975 r. w podwarszawskich Pyrach wpadł w ręce kontrwywiadu wojskowego. Służby te rozpracowały go w ramach akcji o kryptonimie Gracz. Mistrz szermierki z kolei inaczej przedstawiał swój koniec kariery szpiegowskiej. Zaznaczał, że sam zgłosił się do służb, wiedząc, iż jest już spalony. Miał nadzieję na łagodniejszy wymiar kary. Na ponad miesiąc Pawłowski „wyparował” z peerelowskich salonów. 13 czerwca „Trybuna Ludu” lakonicznie poinformowała, że sportowiec podejrzewany jest o szpiegostwo. Szybko rozkręcono kampanię propagandową. „Zdrada ojczyzny, zbrodnia szpiegostwa – działania przeciw podstawowym interesom obrony kraju – musi wywoływać tym surowsze potępienie, gdy czynu tego dopuszcza się człowiek, któremu Polska Ludowa umożliwiła wykształcenie, rozwijanie zamiłowań i wykorzystanie talentu sportowego, awans społeczny i dostatni byt, sukcesy i sławę w ulubionej dyscyplinie sportu” – napisano w „Żołnierzu Wolności”, organie propagandy Ministerstwa Obrony Narodowej. Wywiad PRL wyolbrzymiał również znaczenie Pawłowskiego i twierdził, że Amerykanie żałowali straty „cennego agenta”. Przeczyła temu suma niecałych 2 tys. dolarów, które otrzymał przez ponad dekadę. Dla przeciętnego obywatela Polski Ludowej była to jednak kwota zawrotna. Podczas przesłuchań fechmistrz poddał się bez walki. Wystarczyły trzy dwugodzinne spotkania ze śledczymi, aby Pawłowski przyznał się do działań na rzecz Amerykanów i ujawnił wiele szczegółów. Swoją współpracę usprawiedliwiał „szantażem ze strony CIA”. Rok później, czyli w kwietniu 1976, nie mógł liczyć na wyrozumiałość wojskowych sędziów. Poza 25-letnią odsiadką został pozbawiony praw publicznych na dziesięć lat i zdegradowany do stopnia szeregowego. W więzieniu w Barczewie trafił do celi z kryminalistami. W raportach dyrekcji podkreślano, że Pawłowski próbował „buntować” młodszych więźniów przeciwko władzom PRL, a w trakcie transmisji sportowych obrażał zawodników ZSRS. Słynny szablista zniknął nie tylko ze świata ludzi wolnych. Przestał istnieć w mediach. Embargo zostało przełamane dopiero w 1982 r. Wówczas udzielił wywiadu telewizyjnego czołowemu propagandyście stanu wojennego Markowi Barańskiemu. Wyraził skruchę i poparł wprowadzenie stanu wojennego. Niesłusznie liczył na złagodzenie wyroku. Dopiero dwa lata później Jerzy Pawłowski znów okazał się władzom PRL potrzebny. Tym razem nie chodziło o propagandę sukcesu (polskiego sportu), lecz o wymianę. Sportowiec i czterej inni agenci CIA, odsiadujący karę w Polsce, mieli zostać wymienieni na skazanego w USA agenta komunistycznego wywiadu Mariana Zacharskiego. Wcześniej Pawłowski na własną prośbę został ułaskawiony przez Radę Państwa. W 1985 r. wraz z pozostałymi szpiegami przewieziono go specjalnym transportem do Niemiec. W ostatniej chwili przed wymianą odmówił przejścia na amerykańską stronę. Powiedział, że woli pozostać w Polsce. Po zwolnieniu z więzienia powrócił do sportu. W krajowych turniejach pokonywał wielu znacznie młodszych zawodników. Po 1989 r. nie znalazł sobie miejsca w nowej rzeczywistości. W książce „Najdłuższy pojedynek. Spowiedź szablisty wszech czasów – agenta CIA” pisał, że w Polsce za dużo zostało ze starego systemu bezpieczeństwa. Władzom III RP miał za złe, że nie traktowano go jak bohatera. W środowisku sportowym był zaś traktowany w bardzo różny sposób. Wielu uważało go za zdrajcę, inni niemal zupełnie pomijali ten aspekt jego biografii i skupiali się tylko na jego osiągnięciach zawodowych. W ostatnich latach życia Jerzy Pawłowski zajmował się swoją drugą pasją – malarstwem. Jego pogrzeb na cmentarzu w Falenicy miał charakter prywatny, ale byli na nim obecni przedstawiciele Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Więcej do przeczytania – w serwisie historycznym
Na poddaszu 1 | Artur Pawłowski cz. I Bóg powiedział do Artura: ,,Co byś zrobił, aby uratować swojego syna?'' On odpowiedział: ,,wszystko''. Ale nic nie możesz zrobić, nie możesz uratować swojego syna, a Ja Swojego Syna Mogłem uratować. A wiesz dlaczego tego nie zrobiłem?'' Piękne i niesamowite świadectwa protestanckiego pastora Artura Pawłowskiego.
RYSZARD JAN PAWŁOWSKI Urodzony w Bogatyni w 1950 roku. Zodiakalny Rak, ale Tygrys według horoskopu chińskiego, inżynier elektryk, instruktor alpinizmu, przewodnik górski. Wziął udział w ponad 300 wyprawach w różne góry świata jako uczestnik lub organizator. Zdobył dziesięć szczytów 8-tysięcznych, min. K2 (8611 m) płn. Filarem od strony chińskiej. Jest jedynym Polakiem, który 5-krotnie stanął na szczycie Mt. Everestu (8848 m). Dokonał wielu wejść trudnymi drogami wspinaczkowymi w różnych rejonach Ziemi. Był partnerem wspinaczkowym Jerzego Kukuczki, Adama Zyzaka, Piotra Pustelnika, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego i wielu innych sławnych himalaistow. Jest członkiem prestiżowego The Explorers Club w Nowym Jorku, stowarzyszenia zrzeszającego ok. 3000 odkrywców i badaczy z kilkudziesięciu państw wszystkich kontynentów. Otrzymał szereg nagród i wyróżnień w dziedzinach fotografii oraz filmu dokumentalnego. Filmy Pawłowskiego były pokazywane na Festiwalach Górskich i w telewizji. Otrzymał trzykrotnie nagrody i wyróżnienia od Ministra Sportu za Wybitne Osiągnięcia Sportowe. Szkoli młodych adeptów alpinizmu, organizuje wyprawy i występuje z prelekcjami o tematyce górskiej. Jest wciąż aktywny , pomimo 40 letniego stażu w górach. Organizował i prowadził wyprawy dla niepełnosprawnych sportowców na Alaskę, do Afryki i Patagonii w ramach programu Korona Nadziei. Ma 31 letniego syna Marcina i 13 letnią córkę Martę. PORTRET RYSZARDA PAWŁOWSKIEGO Wśród zdobywców najwyższych gór świata jest rekordzistą. Trzy razy stawał na Mount Evereście. 23 razy był na szczycie Aconcagua i tyle samo na Ama Dablam, świętej górze Nepalu. Na Mt. McKinley, najwyższą górę Ameryki Północnej, wspiął się dotychczas dziewięć razy. Zdobył też najtrudniejszą górę Świata K-2 od strony Chin. Posiadacz tych rekordów, Ryszard Pawłowski, rzetelnie na nie zapracował. Chłopak z Rypina Z rodzinnego Rypina, sennego miasteczka na pograniczu Pomorza i Mazowsza do gór było bardzo daleko. Dla młodych oprócz rolnictwa nie było tu innych perspektyw. Rysiek, rocznik 50, jak większość chłopaków znad Rypienicy zastanawiał się, czy jechać na północ do stoczni Trójmiasta, czy na południe, na Śląsk. Wybrał Zasadniczą Szkołę Górniczą w Katowicach. Po lekcjach każdą wolną chwilę poświęcał na treningi judo. Koledzy z internatu stukali się w czoło, gdy słyszeli, że pięć razy w tygodniu przez kilka godzin ćwiczy na macie przewroty. Kiedy wywalczył tytuł wicemistrza województwa katowickiego, zasłużył na ich zazdrość. Rysiek zawsze był nad wyraz ambitny - podkreślają koledzy, rodzina, kolejne żony. Rywalizacja. Sięgnąć najwyżej - to był sens działania. Dla zwycięstwa nie wahał się postawić wszystkiego na jedną kartę. Dosłownie. Był taki czas, że grał w karty i dał się ponieść hazardowi. Opamiętanie przyszło gdy przegrał książeczkę mieszkaniową otrzymaną od rodziców. - Było mi tak głupio, że przez kilka lat nie jeździłem do domu - wspomina tamten epizod. Ale właśnie wtedy zaczęła się przygoda z górami. Oddał się jej, jak wszystkiemu co robił, totalnie. Napał Kiedy wszystko przegrał i ze wstydu skazał się na samotność, musiał czymś wypełnić dłuższe, świąteczne przerwy w pracy. Inni zasiadali do wigilijnych lub wielkanocnych stołów, a Rysiek ruszał w skałki Jury Krakowsko-Częstochowskiej. W pojedynkę, czasem z partnerem sprawdzał się na coraz trudniejszych skalnych drogach. Im gorsza na dworze była zawierucha, tym bardziej był z siebie zadowolony, że wytrwał i ukończył wspinaczkę. Tak samo było, gdy wspinał się w Tatrach. Tkwił w ścianie, kiedy inni grzali się w schronisku i czekali na lepszą pogodę. On nie miał na to czasu, musiał pogodzić pasję z pracą w kopalni i wieczorowymi studiami na Politechnice Śląskiej. W dodatku miał ambicję, by należeć do czołówki Klubu Wysokogórskiego w Katowicach. Tylko dla najlepszych było miejsce na klubowych wyjazdach w Alpy, Pamir, czy do Patagonii. Chciał zwrócić na siebie uwagę i uprawiał wspinaczkę na granicy możliwości. Najbardziej ambitne tatrzańskie drogi na Kazalnicy Mięguszowieckiej pokonywał samotnie, tkwiąc zimą po kilka dni w ścianie. Nawet nawykli do morderczego wysiłku klubowi koledzy nie mogli zrozumieć, co go popycha ku tak ekstremalnym wyczynom i z pobłażliwością dla kogoś, kto odbiega od normy, mówili o Pawłowskim "Napał", czyli nieprzeciętnie napalony na góry. Partner Kukuczki Determinacja procentowała, otwierała drogę ku coraz ambitniejszym górskim wyzwaniom: w Patagonii, górach Kaukazu, Himalajach i Karakorum. Wreszcie dopiął swego. Był partnerem najlepszych. To z Ryszardem Pawłowskim związał się liną Jerzy Kukuczka, najwybitniejszy polski himalaista - drugi w świecie zdobywca Korony Himalajów - wszystkich czternastu ośmiotysięczników - mierząc się z południową ścianą Lhotse. W 1989 roku był to najbardziej ambitny himalajski cel. Kiedy na wysokości 8300 metrów zerwała się lina i Kukuczka spadł w trzy kilometrową przepaść, Pawłowski musiał stoczyć batalię o życie. Powyżej ośmiu tysięcy metrów rozciąga się strefa śmierci - przeżył tam przymusowy biwak. Mimo braku liny i dużych trudności, udało mu się zejść do bazy. Potem jeszcze kilka razy wypadło mu przeżyć śmierć partnera. - Było to dla mnie trudne przeżycie - przyznaje - ale nigdy wówczas nie pomyślałem, aby rzucić góry. Dzieląc się przeżyciami z nieludzkiego świata himalajskich gigantów, zdradza, że tam wysoko, w ekstremalnych zagrożeniach zawsze znajdował siły, by zawalczyć. Zero paniki. Maksymalna koncentracja. Każdy ruch jest celny i niezawodny, jak w precyzyjnej maszynerii. O krok od śmierci Miał wiele okazji, by przekonać się, że jego organizm wytrzymuje więcej. Pięć lat po tragedii Kukuczki, w 1994 roku był liderem brytyjskiej wyprawy na Lhotse. Huraganowe wichry przegoniły wszystkich w doliny. Został sam w namiociku zawieszonym między niebem a ziemią na wysokości 7700 metrów. W kurniawie czekał sześć dni i nocy na chwilę pogody, by wejść na szczyt. - Niewielu zdobyłoby się na taki wyczyn - podkreśla nie bez dumy. Doczekał się. Wszedł na Lhotse. - Wyprzedziłem nawet słynnego Benoi Chamoux, wchodził po moich śladach - podkreśla. Mija kolejne pięć lat. W 1999 roku Ryszard Pawłowski po raz trzeci zdobywa Mount Everest. W zejściu ginie członek jego ekipy, Tadeusz Kudelski, a on sam, kiedy w śnieżnej zadymce i słabej widoczności, gaśnie mu czołówka, postanawia zabiwakować na wysokości 8500 metrów. Dopiero w bazie dowiedział się, że podobną decyzję podjęli dwaj inni, również wielokrotni zdobywcy najwyższych gór. Jeden zmarł z wyczerpania, drugiemu z powodu odmrożeń musiano amputować palce. Rysiek wrócił na dół prawie bez szwanku. O krok od śmierci był dwa razy na Pumori. Pierwszy raz urwała się lina, a jemu kiedy już spadał cudem udało się wczepić w skalna szczelinę. Za drugim razem porwała go lawina, sunął w dół skalnym kuluarem wśród ton śniegu. Pęd lawiny kręcił nim jak piłką, obijając się o ściany skalnej rynny. Śnieżny pył dusił, zatykał usta. Zdawało się, że jest bez szans. Żegnał się z życiem, spadając coraz szybciej. Upadek zamortyzował kopiec śniegu usypany u podstawy ściany. Podarował mu życie. Tamten czas, lata dziewięćdziesiąte wspomina jednak jako pasmo sukcesów, związanych z kolejnymi wejściami na Mount Everest i następne ośmiotysięczniki - Nanga Parbat, Lhotse, Annapurna, Gasherbrumy i K-2. Dla gór, rzucił też posadę w kopalni. Na szczyt z klientami Z propozycją pracy już czekali koledzy - himalaiści z Zachodu - właściciele agencji wprowadzających bogatych westmenów na himalajskie szczyty. Po kilku latach pracy na cudzy rachunek, założył własną firmę. Agencja Górska "Patagonia" głównie Polakom ułatwia realizację ambitnych górskich celów. Za tę komercyjną działalność nie raz oberwało się Pawłowskiemu od nestorów polskiego himalaizmu, którzy nie mogą zgodzić się, że dzisiaj często przepustką na Everest jest zasobny portfel. Ze swoimi klientami Ryszard Pawłowski regularnie, co roku wspina się na najwyższe szczyty - Aconcaguę, Mt. McKinley i Ama Dablam. Z McKinleyem związany jest rodzinny rekord. Najmłodszym Polakiem, który stanął na szczycie jest piętnastoletni syn himalaisty Marcin. Był to rok 1999. Czas dla rodziny Z wyczynu syna Rysiek jest dumny. Ta wyprawa zbliżyła ich do siebie. Wcześniej, kiedy góry były na pierwszym miejscu, dla rodziny nie miał wiele czasu. Zapewne z tego powodu dwukrotnie rozpadały się jego małżeństwa. Wspominając, jak walczył o miejsce wśród himalajskich asów i co przez to stracił, mówi: - Niczego nie żałuję. Teraz mam młodą żonę i córeczkę, które naprawdę kocham. W związku z Magdą, sam siebie nie poznaje. On, Napał, himalajski twardziel miał łzy w oczach, kiedy przychodziła na świat ich córeczka Marta. Nie uwierzyłby kiedyś, że będzie zabiegał, żeby małą odprowadzić do przedszkola, pójść z nią do parku, na huśtawkę, czy pobawić się klockami. Zmienił się. - Jestem starszy - wyjaśnia. Ale to nie jedyny powód przemiany. Nie wstydził się publicznie przyznać w swojej książce "Smak Gór", że jest to także: "zasługa moich kochanych dziewczyn - żony i córki, dzięki którym życie nabrało pełnego, nieznanego dotychczas wymiaru." Bożena SkołudDorota KobierowskaWEJŚCIA WYBITNIE SPORTOWE: Kaukaz - pierwsze polskie przejścia Uszba (4700 m) - drogą Chergianiego przez "Lustro" Uszba - drogą Giszczenki Uszba - drogą przez "Krzyż" Czatyń (4600 m) - drogą Czernośliwina przez "Romb" Pamir Pik Komunizmu (7483 m) - przez Pik Izwiesti - styl alpejski, 1981 rok Muztagh Ata (7546 m) - Chiny - wejście i zjazd na nartach - I polskie wejście, 1998 rok Patagonia Fitz Roy (3440 m) - Argentyna - droga francusko-argentyńska - I polskie przejście Aguja Poincenot (3036 m) - drogą Don Whillansa - I polskie przejście Torres del Paine - Chile Piramida Centralna (2460 m) - drogą Boningtona - I polskie wejście Piramida Północna (2260 m) - drogą Piola-Sprungli - I polskie wejście Tatry - przejścia zimowe "Superściek" - Kazalnica - samotne przejście "Ściek - Kazalnica - samotne przejście (4 dni) "Superściek" - I przejście jednodniowe (23 godz.) "Kant Wielkiego Zacięcia - Kazalnica - pierwsze powtórzenie i przejście bez poręczowania Yosemite - Kalifornia, USA El Capitan - droga przez "Nos" - I polskie przejście - 1980 rok Half Dome - droga Royala Robbinsa - I polskie przejście - 1980 rok Cathedral - Centralny Filar Frenzy - 1999 rok El Capitan - East Buttres - 1999 rok Sentinel Rock - Stek-Salate - 1980 rok Zdobyte szczyty 8 tysięczne: Mount Everest (8848m) - 1994: przez Przełęcz Południową Nepal; 1995 i 1999: Północnym Filarem Tybet K2 (8611m) - 1996: Pólnocnym Filarem Chiny Lhotse (8516m) - 1994: Zachodnią Scianą Nepal Cho-Oyu (8201m) - 2000: Himalaje Tybet Nanga Parbat (8125m) - 1993: Ścianą Diamir Pakistan Annapurna I (8091) - 1991: Południową Ścianą Nepal Hidden Peak (8068m) - 1997: Kuluarem Japońskim Pakistan Broad Peak (8047m) - 1984: Karakorum Pakistan Gasherbrum II (8035m) - 2003: Karakorum Pakistan Shisha Pangma Middle (8008m) 2001: Himalaje Tybet Inne osiągnięcia górskie: Himalaje - Nepal Langtang Lirung (7245m) - Pierwsze polskie wejście 1982 rok Pumori (7145m) - 2 wejścia 1993 rok Ama Dablam (6856) - 17 wejść Island Peak (6856) - 6 wejść Lhotse - Płd. Ściana, dwukrotne dojście do 8000m (1985 i 1989 rok) Makalu - dojście zimą do wysokości 7400m (1990/1991 rok) Makalu (8463m) - Dojście do wysokości 8300m (2002 rok) Nanga Parbat (8125m) dojście zimą do wysokości 7000m (1996/1997 rok i 1997/1998 rok) Himalaje - Garhwal Rishi Kot - nowa droga płn. ścianą - pierwsze polskie wejście 1979 rok Hindukusz - Afganistan - 1977 rok Akher Chioh (7020m) Kohi-Urgend (7038m) - nowa droga Kohi-Tez (7016m) Ryszard Pawłowskiorganizując wyjazdy na wszystkie kontynenty wchodził jako przewodnik wspólnie z klientami na takie szczyty jak: Ama Dablam (6856m) w Himalajach Nepalu - 28razy Aconcagua (6962m), najwyższy szczyt Ameryki Południowej - 32 razy Mt McKinley (6194m) najwyższy szczyt Ameryki Północnej – 9 razy Island Peak (6169m) w Himalajach Nepalu - 24 razy Mt. Everest (8848m) od strony Nepalu i Tybetu - 5 razy Pumori (7145m) w Himalajach Nepalu - 2 razy Gasherbrum II (8035m) w Karakorum Pakistanu - 3 razy Cho-Oyu (8201m) w Tybecie-2 razy Nanga Parbat (8125m) Himalajach Pakistanu Elbrus (5642m) w Kaukazie – 27 razy Cotopaxi (5970m) w Ekwadorze – 2 razy cofnij strona główna
PGIUv. 50 339 414 243 308 135 154 283 199
piotr pawłowski syn jerzego pawłowskiego