Bywa, że kiedy kogoś poznajemy i zaczyna nam na nim zależeć i to okazujemy, dowiadujemy się nagle, że druga strona "potrzebuje czasu" i nie jest jeszcze gotowa na związek. Jednak umawia się z nami i niby wszystko jest w porządku, ale my nie czujemy się do końca dobrze w tej relacji... Najlepszą sytuacją jest ta, w której jedna ze stron nie zdążyła się zaangażować w relację, która według drugiej osoby nie ma przyszłości Niestety każdy potrafi zapanować nad procesem zakochiwania się, bo on dzieje się po prostu samoistnie Bywa, że ktoś naprawdę potrzebuje czasu i po jakimś czasie jest gotowy na związek, a cała historia kończy się happy endem Po kolejnym liście od czytelnika i analizując znane mi do tej pory historie z życia, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego tak wiele osób umawiających się na randki w pewnym momencie słyszy, że druga strona nie jest jeszcze gotowa na nowy związek, jest po tak zwanych przejściach, potrzebuje czasu i dystansu. Czasami taka znajomość przeradza się w koleżeństwo, urywa się lub powoduje cierpienie związane z niespełnioną miłością. "Pomyślałem, że nic na siłę". Historia Daniela Umówiłem się z dziewczyną poznaną przez portal, nie mając w sumie żadnych oczekiwań. Zasadniczo chciałem kogoś poznać, od dłuższego czasu byłem po rozwodzie, próbowałem z różnymi kobietami, ale albo nie do końca mi się podobały, albo trafiałem na jakieś wariatki. Kiedy ją zobaczyłem, to byłem pod naprawdę dużym wrażeniem. Super laska. Mądra, miała ciekawą pracę, świetnie mi się z nią gadało, no rewelacja. Powiedziałem jej, że od dawna nikt mi tak nie przypadł do gustu, no i może trochę za dużo komplementów na raz, ale nie mogłem się powstrzymać, a poza tym byłem w tym szczery. Nie bardzo wiem, co się stało, bo niby była zainteresowana, ale mi powiedziała, że jest po trudnym rozstaniu, że wie, że to koniec i że jeszcze nie doszła do siebie po tym wszystkim, że potrzebuje czasu. Trochę to było dla mnie niezrozumiałe, bo w końcu umówiła się ze mną przez portal randkowy, ale pomyślałem "nic na siłę, czas pokaże". W sumie dobrze wyszło, bo zostaliśmy znajomymi, z niej jest fajna babka, a ja nie chciałem czekać. Przekonałem się, że kocha nadal swojego faceta, więc dałem sobie spokój, ale znajomą jest fajną. Daniel okazał się bardzo zdroworozsądkowy... Miał do nowej znajomości duży dystans. Kiedy zorientował się, że druga strona nie jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości na zasadach relacji romantycznej, a polubił dziewczynę, stwierdził, że zostaną znajomymi. I są do tej pory. Jednak on się nie zaangażował mocniej w tą relację, a czasami trudno zapanować nad swoimi emocjami. Czy to przerodzi się w coś więcej? Historia Karoliny W sumie mogę napisać, że przez własną głupotę cierpię teraz i sama sobie jestem winna. Poznałam Adama i od razu mi się bardzo spodobał. Był zabawny, uroczy i do tego przystojny, po prostu był fajnym człowiekiem. Uwielbiałam z nim spędzać czas. Potrafił do mnie zadzwonić w środku dnia z pytaniem, czy nie skoczę z nim na lunch, proponował kino, wspólne wypady na rower. Raz zrobił nawet piknik dla nas — wziął kosz, ciasto, napoje, koc, zadbał o wszystko. Czułam się wybranką. Nie dość, że fajny, to jeszcze romantyczny. I wtedy na tym pikniku go pocałowałam. Nie mogłam udawać, że nic do niego nie czuję, bo tak nie było. Co prawda nie powiedziałam mu, że się zakochałam — choć tak było — ale przyznałam, że mi na nim zaczyna zależeć. Wtedy on opowiedział mi historię o swojej byłej dziewczynie, o swoim cierpieniu i dylematach. I stwierdził, że nie jest gotowy na nic nowego, a ze mną lubi spędzać czas, bo jestem atrakcyjna, fajna, lubi ze mną gadać. Wtedy nie zapaliła mi się czerwona lampka. Pomyślałam, że z czasem zapomni o swojej eks, a ze mną się zbliży i zgodziłam się być taką kumpelką do wypadów i wspólnego spędzania czasu. Czułam się jak schizofreniczka. Niby wiedziałam, że on nie chce być w związku, a z drugiej strony kupował mi kwiaty, fundował kolację czy kino. Czułam się jak taka niby-dziewczyna. Uśmiechał się, flirtował, a potem zamilkł. Nie mogłam się do niego dodzwonić przez tydzień. W końcu wysłał mi SMS-a, że wrócił do swojej eks, o której mówił, że nigdy już z nią nie będzie. Czułam się wykorzystana, oszukana, ale w sumie przez siebie. Strasznie to przeżyłam. Nie zawsze wszystko da się przewidzieć... Ludzie są zmienni — w uczuciach, w swoich poglądach. Czasem mówią jedno, robią drugie. A inni przez to cierpią. Zdarza się, że intuicyjnie czujemy, że komuś na nas zależy w określony sposób, że może to się przerodzić w "coś więcej" lub pozostać znajomością koleżeńską. Bywa też tak, że zdajemy sobie sprawę z tego, że "nic z tego nie będzie" - jak mówią niektórzy, czyli nie ziści się nasze pragnienie nawiązania romantycznej relacji z daną osobą. Jednak nie każdy potrafi zapanować nad procesem zakochiwania się, bo on dzieje się po prostu samoistnie. "Zbliżała się i oddalała". Historia Marka Byłem zakochany w dziewczynie przez lata i nic z tego finalnie nie wyszło, dlatego przestrzegam wszystkich przed takim wodzeniem za nos. Mogę powiedzieć, że ja szczerze ją kochałem, a ona to po prostu wykorzystywała. Pożyczała pieniądze, opiekowałem się jej synem, którego pokochałem jak własnego. I ciągle mi dawała sprzeczne sygnały. Raz, że jej zależy, ale jeszcze nie wszystko sobie poukładała po rozstaniu z mężem, z którym de facto nigdy się nie rozwiodła, tylko on mieszkał zagranicą od lat. Raz, że ona się zawiodła na mężczyznach i nie wierzy w miłość. Sypiała ze mną, zbliżała się i oddalała. Raz mówiła, że chce być ze mną, innym razem, że nie jest gotowa i może nigdy nie będzie. A jak znosiłem wszystko w imię tego, że naprawdę ją kochałem. Aż dostałem kubeł zimnej wody na łeb, gdy po czterech latach przyjechał jej mąż z Holandii i ona do niego wróciła. Do tej pory nie wierzę w to, co się stało. Jak ona tak mogła ze mną postąpić? Wsłuchać się we własną intuicję Ta ostatnia historia jest dość dramatyczna. Mimo że od rozstania minęły już dwa lata, Marek nadal kocha i nie potrafi sobie poukładać życia z inną kobietą. Bardzo chciałby mieć rodzinę, pozostaje jednak singlem. Z pewnością nie ma tu uniwersalnych rozwiązań. Jednak żeby chronić siebie przed rozczarowaniem i cierpieniem po niespełnionej miłości, trzeba wsłuchać się w swoją własną intuicję, która wielokrotnie potrafi nas ustrzec przed osobami, które dają nam sprzeczne sygnały. Z jednej strony mówią nam, że nie są jeszcze na związek gotowe, a z drugiej strony chętnie umawiają się z nami na niby-randki, powodując, że mamy mętlik w głowie i w sercu. My tę intuicję często lekceważymy. Co zrobić? Jeśli nic nam nie podpowiada, to potraktujmy sprawę zdroworozsądkowo i zdajmy się na szczerą rozmowę z nią lub z nim. A po tym, co usłyszymy, podejmijmy decyzję ze wszystkimi jej konsekwencjami. Wszystkiego nie da się przewidzieć, bo życie pisze własne scenariusze. Bywa i tak, że ktoś naprawdę potrzebuje czasu i po jakimś czasie jest gotowy na związek z nami, a cała historia kończy się happy endem. Jeśli chcesz się podzielić swoimi refleksjami na temat bycia singlem czy życia w związku, napisz do nas: redakcja@ Źródło:
Być może chodziło o to, żebyśmy mogli stworzyć jak najlepszy związek do prokreacji, czyli - w skali globalnej - służy to przedłużeniu gatunku. W Twojej sytuacji warto nie panikować, bo jeszcze nie stało się nic strasznego. Najważniejsze, to być w porządku wobec partnera i nie "wmontować się" w dwa równoległe związki.
Związek, który przeradza się w coś naprawdę poważnego, wiąże się zazwyczaj z podjęciem kilku kluczowych dla wspólnej przyszłości decyzji, jak wspólne zamieszkanie i ślub. Wśród tych decyzji jest również ta dotycząca dzieci – czy je chcemy, kiedy planujemy zajść w ciążę, jak podzielimy się obowiązkami. A może w ogóle nie zamierzamy powiększać rodziny, bo życie we dwójkę w zupełności jednak, gdy zdania w tej kwestii są bardzo mocno rozbieżne? Nie jest to wcale rzadkość, gdy jeden z partnerów chce dzieci, i to w liczbie mnogiej, drugi się waha, jest raczej na nie, może w przyszłości, bądź od razu, kategorycznie stwierdza, że rozmnażać się nie planuje. Ciężko tu znaleźć kompromis, bo dziecko albo się rodzi, albo nie. Jak więc rozwiązać ten problem?Kiedy jest właściwa pora na taką rozmowę?Kwestia posiadania dzieci to podstawa, jeśli chodzi o ustalanie wspólnej przyszłości. Nie powinno być żadnych niedomówień, bo to zbyt poważna i brzemienna w skutkach decyzja, lepiej z góry wiedzieć jakie kto ma plany i oczekiwania. W przeciwnym razie ktoś może się gorzko rozczarować, a spór o dzieci potrafi doprowadzić nawet do ważne, ale zarazem głupio wyskoczyć z takim tematem na pierwszej czy drugiej randce. Rozmowa o dzieciach tuż po zapoznaniu zwykle odstrasza, bo skąd ten pośpiech? Trąci desperacją, bo przecież na razie mamy fazę beztroskich randek, zauroczenia, cieszenia się sobą. Rozważania o kolorze firanek we wspólnej kuchni i imieniu dla przyszłej córeczki można prowadzić co najwyżej w głowie. To jednak trochę komplikuje sprawę, bo za wcześnie o dzieciach mówić źle, ale gdy z wzmianką o bobasku czeka się do momentu głębokiego zaangażowania, nagle wyjść może wielka rozbieżność poglądów. I co wtedy robić?Bo to naprawdę kłopotliwa rozbieżność. Nie mówimy tu o urządzaniu salonu i kłótniach, jaki kolor mają mieć szafki – w takich sprawach, przy odrobinie dobrej woli, idzie się jakoś dogadać, wypracować kompromis. Ale przy dziecku? Tu nie ma półśrodków, „zobaczy się”, „jakoś będzie”. Jak nie wyjdzie, nie da się ot tak wprowadzić zmian. Dziecko zostanie. Albo w ogóle nigdy się nie różne punkty widzeniaWiele par nie porusza tego tematu, żeby nie psuć atmosfery. W stałych związkach z dłuższym stażem często da się mniej więcej wyczuć, jakie kto ma nastawienie do dzieci, więc tylko delikatnie się o tym napomyka, bez naciskania na klarowne stanowisko, i szybko wycofuje, gdy druga strona czuje się osaczona i reaguje niechęcią bądź złością na kwestię powiększenia przemilczanie prowadzi donikąd. Dla osoby, która mieć dziecko chce bardzo, to trochę strata czasu być w związku z kimś, komu wcale się nie chce powiększać rodziny. Zwłaszcza kobiety to czują – im dłużej zwlekają, tym bardziej ryzykują, że nie spełnią swojego marzenia o byciu mamą. Nie dla każdego posiadanie potomstwa jest najważniejszym celem w życiu, ale gdy ktoś tego naprawdę pragnie, to ciężko mu będzie z dziecka zrezygnować dla dobra związku, w imię co z tego, że nieplanujący dziecka partner kocha, ma całkiem przyjemną wizję wspólnego życia, dba o swoją drugą połówkę, chętnie się z nią dzieli tym co ma – jeśli druga strona zamiast podróży i przygód tylko we dwoje w wyobraźni widzi przystrajanie dziecięcego pokoju, uczenie szkraba jazdy na rowerku i oklaskiwanie jego występów w szkolnym przedstawieniu, żadne rozpieszczanie nie zagłuszy w pełni jej bólu. Jest za to szansa, że ów ból będzie tylko narastać i kłaść się coraz dłuższym cieniem na przyszłości nie chcesz?Kiedy temat dziecka wypływa, to najczęściej oczekujemy tego, że nasz partner myśli podobnie. Niestety, nie wszyscy mają to szczęście, a atmosfera jeszcze bardziej się zagęszcza, gdy wcześniej wysyłane sygnały sugerowały całkiem inne podejście – ona tak bardzo ceniła sobie życie z dnia na dzień, bez większych zobowiązań, a teraz znienacka wychodzi, że jej największym pragnieniem jest słyszeć tupot małych to sprawa niezmiernie delikatna, drażliwa i budząca silnie emocje, niezależnie od tego, jakie się ma zdanie o dzieciach. Dlatego często rozmowa szybko przeradza się w kłótnię, niczego nie rozwiązuje i niczego nie wyjaśnia, temat jest tylko zawieszony i coraz bardziej psuje wzajemne relacje. Tymczasem niechęć do posiadania potomstwa nie musi wcale wynikać z niechęci do dzieci. To nie maluch jest tutaj problemem, ile te wszystkie rzeczy, jakie się wiążą z jego pojawieniem – praca, pieniądze, odpowiedzialność, nowe obowiązki, wyrzeczenia. Kobiety się obawiają utraty niezależności i tego, że będą musiały całkowicie zrezygnować ze swoich ambicji. Mężczyzn przeraża konieczność utrzymania rodziny i samo ojcostwo, do którego nie wiedzą jak się zabrać, bo wzorce wyniesione z domu dalekie były od idealnych. I wystarczy, że druga strona wysłucha, rozwieje obawy, zapewni o swoim wsparciu, by „nie” zamieniło się w „tak”.Ale czasem ktoś po prostu nie chce, bo nie. Czy można liczyć, że się mu odmieni? Można, ale to raczej płonne nadzieje. To prawda, że ludziom z wiekiem zmieniają się poglądy, przewartościowują swoje życie i ustalają priorytety na nowo, ale to żaden pewnik, że „jeszcze ci się odmieni”. Niektórzy jednak kurczowo trzymają się tej nadziei, liczą, że partner dojrzeje, zrozumie, tak samo zacznie się wzruszać na widok maciupeńkich leci, życie przemijaSilnego pragnienia posiadania dziecka nie da się zastąpić czymś innym. Gdy w związku coś trzeba poświęcić, dobry partner będzie umiał to wynagrodzić, strata nie okaże się aż tak bolesna. Z dzieckiem się raczej tak nie da, nie zastąpi go słodki labrador czy posiadłość nad morzem, i każdy kolejny krok będzie uświadamiał dobitnie, z czego się rezygnuje i pewnie już nigdy nie doświadczy. Bo jakie to może być szczęście, gdy mijana na ulicy grupa śpiewających przedszkolaków wywołuje dławiącą gulę w gardle? Żal jest zbyt wielki, by dało się go zbyć banalnym „w życiu nie można mieć wszystkiego”.Z czasem partner nie jest już ukochaną, najbliższą osobą, lecz kimś, kto nie pozwala spełnić naszego powołania. I skoro nie da się kogoś przekonać, to może lepiej będzie poszukać partnera o podobnych priorytetach. Tkwienie w związku, w którym nie można się w pełni zrealizować, jest stratą czasu, czego nawet głębokie, płomienne uczucie nie jest w stanie zrekompensować. Oczywiście, można cierpliwie czekać na „zachcenie”, ale to spore ryzyko, że koniec końców się chce dzieci? Pewnie nie kochaDziecko to przypieczętowanie związku, już na zawsze, cokolwiek się zdarzy, ta dwójka ludzi będzie ze sobą trwale połączona. Nic dziwnego zatem, że niechęć do posiadania dzieci utożsamia się ze zbyt luźnym podejściem do związku. Stwierdzenie, że nie tylko teraz, ale w ogóle nigdy nie planuje się powiększenia rodziny, może być odebrane z dużą nieufnością. Znaczy, chce sobie zostawić jakąś furtkę? Jest lekkoduchem gardzącym obowiązkami? Nie traktuje mnie poważnie? Skąd ten strach? Ok, teraz może jeszcze za wcześnie, ale za kilka lat, co stoi na przeszkodzie?Najgorzej jest tkwić w zawieszeniu, wszak związek to wielka inwestycja, im więc czasu się mu poświęci, tym gorzej znosi się rozjazd w oczekiwaniach. Ciężko zostać, jeszcze ciężej odejść, nie chce się tracić ukochanej osoby, ale ta jej rezerwa po prostu jest zbyt bolesna. A wejście w nowy związek to też nie takie hop ciężko jest także tym, którzy dzieci mieć nie chcą. Czasem nawet ciężej, głównie przez otoczenie, które prędzej zrozumie potrzebę posiadania rodziny, to przecież naturalne, i tym chętniej potępi samoluba. Właśnie bliscy, rodzina i przyjaciele, mogą podsycić konflikt między partnerami, utwierdzając w przekonaniu o niedostatecznej miłości – gdyby cię naprawdę kochał to by się zgodził. Zdarza się nawet, że ktoś przeciwny dziecku dostaje łatkę „nienormalnego”, szczególnie kiedy jest to kobieta – co z nią nie tak, zostaw idiotkę, niczego ci nie da, a tylko zniszczy życie swoim szantaż, grożenie rozstaniem, sięganie po chwyty w rodzaju „a kto ci poda szklankę wody na starość” może stać się przyczyną dalszego tkwienia w uporze, bo nikt nie lubi być stawiany pod ścianą, poddawany niesłusznej krytyce, piętnowany za życiowe wybory. I kto wie, czy by się komuś faktycznie nie odmieniło, gdyby nie to pogardliwe umniejszanie i traktowanie z może to ty jesteś przeszkodą?W mówieniu, że niechęć do dziecka wskazuje na słabość uczucia, jest jednak ziarno prawdy. Tak bowiem się niekiedy zdarza – on absolutnie nie chciał, kompletnie nie widział się w roli ojca, przez lata nie dało się go nakłonić do zmiany zdania, a w kilka miesięcy po rozstaniu dorobił się żony i dumnie oczekuje na narodziny pierwszego potomka. Widać, że się z tego cieszy. Że na tak diametralną zmianę zdecydował się w mgnieniu oka. Dlaczego więc nie mógł wcześniej? Cóż, widać do ciąży mogła go skłonić tylko określona mają podobnie. Gdzieś podświadomie chcą zostać mamą, ale się zarzekają, że nie, żadnych pieluch, szkoda młodości. Złoszczą się, gdy partner naciska, i oddychają z ulgą, gdy druga strona odpuszcza. Ale nowa znajomość budzi w nich całkiem odmienne odczucia – przy tym mężczyźnie czują się pewniejsze, bardziej bezpieczne, wizja małego dziecka w domu nie budzi już lęku czy obrzydzenia, lecz pozytywną ekscytację. Może więc, zamiast się złościć, dlaczego partner nie podziela naszej wizji, warto się zastanowić, czy jest on naprawdę tym jednym jedynym?
Na podstawie badań, wyróżnił on czynniki, które pozwalają rozpoznać czy związek jest bliski rozpadowi. Są to: Skarga/krytyka. Wyraz różnicy zdań, który przeradza się we wzajemną krytykę w parze. Staje się ona osądzająca, sztywna i całościowa. Osoby obwiniają się o występujące w parze problemy. Pogarda.
Czy kryzys w związku zawsze musi oznaczać jego koniec i rozstanie? Odwzajemniona miłość daje siłę do działania i jest podłożem dla realizacji celów, snucia nowych planów i nadziei na lepsze jutro. Pierwszym etapem relacji z partnerem jest zauroczenie, gdy idealizujemy drugą osobę i nie dostrzegamy jej wad, a nawet najmniejszy kontakt daje ogromną radość. Z czasem daje o sobie znać szara rzeczywistość i problemy, z którymi musimy się zmierzyć. Zobacz, co zrobić, aby zbudować solidny i udany związek. Jak radzić sobie z nieuniknionymi kryzysami w związku, a kiedy lepiej podjąć decyzję o rozstaniu?Spis treściKryzys w związku. Co robić, gdy zaczyna zgrzytać?Szczera rozmowa i otwartość może uratować związekStrach przed samotnością, przyzwyczajenie, czy miłość?Ratowanie związku ze względu na dzieciWypalenie w związkuJak uratować związek po zdradzie?Sposoby na uniknięcie kryzysu w związkuCzym jest udany związek?Kiedy lepiej podjąć decyzję o rozstaniu niż ratowaniu związku? Kryzys w związku. Co robić, gdy zaczyna zgrzytać?Po etapie zauroczenia, kiedy partnerzy są wzajemnie sobą zachwyceni, nie dostrzegają swoich wad, a wspólnie spędzony czas przynosi jedynie uczucie euforii, nadchodzi etap rozwoju relacji i podjęcia decyzji o zacieśnieniu relacji. Z biegiem czasu związek się rozwija, partnerzy lepiej się poznają, spędzają ze sobą coraz więcej czasu i poznają wzajemne zachowania i reakcje na różne sytuacje. Mija stan zauroczenia, który przeistacza się w relację opartą na racjonalnym wyborze partnera, wzajemnym szacunku, zaufaniu, przyjaźni i pożądaniu, co składa się na uczucie miłości. Dojrzałe związki muszą mierzyć się z problemami zewnętrznymi i trudnymi sytuacjami, które często rzutują na relacje pomiędzy dwiema osobami. Często okazuje się, iż partner wcale nie jest idealny, a niektóre jego zachowania w rzeczywistości negujemy i osądzamy. Taki związek zostaje wystawiony na ciężką próbę. Kryzys wywołuje uczucie zawodu drugą osobą, rozczarowania, dysonansu pomiędzy wyidealizowanym wyobrażeniem, a stanem rzeczywistym. Niejednokrotnie przyczyną problemów w związku jest po prostu rutyna życia codziennego, pochłonięcie codziennością, stagnacja, która ostudza uczucia i pożądanie. Zdarza się też, że wina leży po stronie jednego z partnerów, który nie dotrzymał wierności wobec drugiego, nadwyrężył jego zaufanie, nie tylko poprzez wejście w relację fizyczną z inną osobą, ale też zachował się w sposób nielojalny, nieuczciwy lub niemoralny. Następuje etap kryzysu, w którym należy szczególnie zadbać o związek, inaczej grozi mu rozpad. Dowiedz się:Pozew o rozwód – jak go napisać i gdzie złożyć?Życie singla w Polsce staje się coraz wygodniejsze. Dlaczego?Szczera rozmowa i otwartość może uratować związekGdy relacje w związku mocno się zepsuły, a wspólne spotkania i rozmowy przynoszą więcej rozczarowań, bólu, złości i smutku niż radości, uniesień i motywacji do działania, należy zadać sobie pytanie, czy warto to kontynuować? Czy jest sens ratować relację, która nie daje uczucia rozwoju, a jedynie cofania się i oddalania od celu? Niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi, która byłaby odpowiednia dla każdej sytuacji i jednego lekarstwa na wszelkie problemy. Jedno jest pewne – pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, to rozmowa z samym sobą, a następnie z partnerem. Przede wszystkim trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego sytuacja w relacji z partnerem uległa pogorszeniu? Czy była w tym nasza wina? Co mogliśmy zrobić źle? Czego oczekiwaliśmy od partnera, a czego on mógł oczekiwać od nas? Dlaczego tak właściwie zależy nam na odzyskaniu drugiej osoby? Szczera rozmowa z samym sobą o swoich oczekiwaniach i pragnieniach to początek drogi do uzdrowienia nie tkwi w obwinianiu się za rozpad związku, ale w popatrzeniu na niego z racjonalnego punktu widzenia. Jako postronny obserwator łatwiej odciąć się od silnych, nierzadko negatywnych emocji, które zaburzają postrzeganie spornych sytuacji. Strach przed samotnością, przyzwyczajenie, czy miłość?Konieczne jest stwierdzenie, czy próba uratowania relacji wynika ze strachu przed samotnością, przed niespełnieniem swoich planów o rodzinie, domu lub ich opóźnieniem w czasie, przed niesprostaniem oczekiwaniom innych ludzi względem nas, czy po prostu miłości, jaką pomimo ciężkich chwil darzy się partnera i pewnością, że jest jedyną osobą, z która w tym momencie chce się spędzić swoje życie, z którą chce się planować jest, aby zdać sobie sprawę, co sprawiło, że doszło do zauroczenia, a w konsekwencji zakochania w partnerze. Pomoże w tym uzyskanie odpowiedzi na pytania:Jaki impuls nami kierował, jakie cechy cenimy w nim najbardziej? Co sprawia, że to właśnie ta osoba jest tą, której chcemy oddać to, co mamy najcenniejsze, czyli swój czas? Należy zdać sobie sprawę, czy jesteśmy w stanie zaakceptować rzeczy, które najbardziej nam przeszkadzają. Aby walczyć o związek, nie wystarczy przyzwyczajenie i strach przed pustym miejscem w fotelu obok – walka o trwały związek zbudowany na wzajemnym szacunku i zaufaniu wymaga odpowiedniej motywacji i zaangażowania obu stron. Dialog z samym sobą daje chwilę na refleksję i spojrzenie na relację z boku. Jeśli pomimo problemów stwierdzimy się, że życie bez drugiej osoby praktycznie straciłoby sens, oznacza to, że warto podjąć próbę taką rozmowę powinny przeprowadzić obydwie strony związku. Relację można podbudować jedynie za obopólną zgodą i przy zaangażowaniu obu partnerów. Obydwoje muszą chcieć ratować rozpadający się związek i obydwoje powinni podjąć starania dla naprawy relacji, którą razem stworzyli – wykazać inicjatywę i chęć do zmiany, a gdy samodzielne starania nie przynoszą rezultatów, wyrazić zgodę na terapię dla wystarczy chęć jednej osoby. Niczego nie należy robić na siłę, bo nie da się kochać na siłę i nie da się nikogo zmusić do miłości. Nie da się też kochać za dwoje i pracować nad relacją za dwoje. Nie zawsze zauroczenie przeradza się w miłość. Niejednokrotnie napędza je jedynie pożądanie i fizyczność, za czym niestety nie stoją wspólne zainteresowania, pasje, pogląd na świat, a przede wszystkim zaufanie i przyjaźń. Taka relacja w dłuższej perspektywie czasu nie ma prawa przetrwać. Ratowanie związku ze względu na dzieciWiele par usilnie próbuje trwać w relacji lub tworzyć związek, ponieważ spodziewają się dziecka lub już posiadają dzieci. Nie ma tutaj mowy o przywiązaniu czy miłości, a jedynie poświeceniu dla dobra wspólnych dzieci. Młodzi ludzie są doskonałymi obserwatorami, wiele rozumieją i widzą, czy ich rodzice są szczęśliwi. Warto pamiętać, że tylko szczęśliwi rodzice mogą wychować szczęśliwe dziecko. Nie da się udawać uczucia. Nie da się codziennie odgrywać przed naszymi pociechami wzajemnego zrozumienia, szacunku i czułości. Maluch widzi wrogie spojrzenia i smutek, słyszy kłótnie rodziców. Dziecko uczy się od starszych i powiela ich zachowania. Warto zastanowić się, czy kłótnie, nieszczere uśmiechy, dystans i udawanie uczucia jest tym, co chcemy wpajać naszym dzieciom. Warto przeczytać:Separacja – czym jest, kiedy jej żądać? Separacja a rozwódDzieci wychowywane w domu wypełnionym negatywnymi emocjami często bywają zestresowane, źle się zachowują i nierzadko obwiniają się za rozpad relacji rodziców. Wypalenie w związkuMianem wypalenia w związku określa się uczucie monotonii, zmęczenia i rutyny, które może pojawić się w relacji. Para przestaje się zaskakiwać, sprawiać sobie niespodzianki, poznawać się nawzajem, a zamiast niecierpliwego oczekiwania na spotkanie z ukochaną osobą, pojawia się niechęć do partnera i bark chęci na bliskość. Dwie osoby są ze sobą na tyle długo, że spowszedniały sobie wzajemnie i poznały się na tyle dobrze, że są w stanie przewidzieć zachowanie drugiej osoby w niemalże każdej sytuacji. Rutyna to idealne podłoże dla sposobem na przełamanie rutyny jest wspólne spędzanie weekendów czy urlopu poza miejscem zamieszkania – wspólne poznawanie nowych miejsc, doskonalenie nowych umiejętności czy niespodziewane sytuacje sprawiają, że od nowa poznajemy swojego partnera. W związkach, w których są dzieci, warto planować wyjazdy lub wieczorne wyjścia tylko we dwoje. Dzięki temu przełamiemy codzienną rutynę i będziemy mieli okazję skupić się tylko na sobie uratować związek po zdradzie?Zdrada partnera kojarzy się jednoznacznie z nadwyrężeniem albo nawet całkowitym zniszczeniem zaufania do drugiej osoby i najczęściej powoduje rozstanie – ostateczne pożegnanie ze wspólnymi planami i marzeniami. Najczęściej stanowi wypadkową kryzysu w związku. Jest utożsamiana z winą jednej osoby, ale nawet w przypadku zdrady wina zawsze leży po obu stronach. Jeden z partnerów posuwa się do znaczącego zranienia drugiej osoby, ale sam przy tym też cierpi. Jej przyczyny są bardzo złożone, ale to właśnie od nich często zależy to, czy zdrada ostatecznie zostanie partnera zawsze wiąże się z utratą zaufania i długą drogą do jego odzyskania. Pozostawia ślad na całe życie i nigdy nie pozostaje zapomniana. Jeśli jednak decydujemy się ją wybaczyć, należy być gotowym na trud związany z dążeniem do odzyskania zaufania. Ważne są rozmowy, które pomogą wyjaśnić przyczyny takiego zachowania. Niedopuszczalne jest wskazywanie na ten incydent podczas każdej kłótni i przywoływanie w sobie strachu przed jego powtórzeniem – takie zachowanie zdecydowanie niszczy nadwerężony związek. Należy pamiętać także o kilku innych zasadach, które będą niezbędne do zbudowania relacji po zdradzie:całkowite odcięcie ze związku osoby, z którą dokonano zdrady, pożegnanie się z nią i nieutrzymywanie kontaktów; transparentność relacji – zmiana podejścia do prywatności w związku, zniesienie na jakiś czas zakazu czytania swoich wiadomości, mailów, pozwolenie na kontrolę powodów wyjścia z domu; szczera odpowiedź osoby zdradzającej na pytania: co, kiedy, ile razy, z kim, jak było, skupienie się na faktach w odpowiedziach; planowanie wspólnie spędzonego czasu, wyjazd na wakacje, systematyczne wychodzenie na randki, spędzanie czasu tylko ze sobą; utrzymywanie w tajemnicy przed bliskimi i znajomymi faktu zdrady, aby osoba zdradzająca nie została przez nich wykluczona. Relacja może funkcjonować po zdradzie, a partnerzy mogą być szczęśliwi, jednak bardzo często walka o związek oznacza budowanie relacji praktycznie od na uniknięcie kryzysu w związkuRutyna pojawia się niemalże w każdym związku. Aby ją przełamać, można pozytywnie zaskakiwać partnera – wystarczą drobne niespodzianki i niespodziewane miłe gesty, które sprawią, że partner poczuje się doceniony, da mu odczuć, że jest kochany i potrzebny, a życie z nim jest właśnie tym, czego pragniemy. Aby uniknąć kryzysu w związku, warto na przykład:otwarcie i jednoznacznie mówić o swoich uczuciach, potrzebach i emocjach, wyrażać opinie bez osądzania zachowania partnera, zaskakiwać partnera drobnymi niespodziankami, wspólnie spędzać wolny czas, znaleźć wspólne zainteresowania i razem je rozwijać. Czym jest udany związek?Udany związek to relacja, w której dominuje miłość oparta na przyjaźni, akceptacji, zrozumieniu, empatii, lojalności, zaufaniu, zaangażowaniu, szczerości, pożądaniu, wzajemnym szacunku i uczucie miłości jest czymś więcej niż zakochaniem, zauroczeniem czy fascynacją drugą osobą. To poczucie bliskości, bezpieczeństwa, wspólne wspomnienia i nawyki, bardzo dobra znajomość drugiej osoby i jej pełna akceptacja z całym ekwipunkiem zalet i wad. Jest to trwanie przy sobie z uwagi na umiejętność czerpania przyjemności ze wspólnie spędzonego czasu, również w sytuacjach zupełnie pozbawionych erotyzmu i cielesności. Udany związek powinien być oparty na zaufaniu, nie ma w nim miejsca na nieuzasadnioną zazdrość ani na tajemnice. Szczerość jest podstawą zaufania. Jest relacją, gdzie jedna osoba stoi za drugą murem, razem przeciwstawiają się trudnościom i problemom. Istotną kwestią jest pełne zaangażowanie obydwu stron, wykazywanie zainteresowania sprawami partnera, empatia. Im większa wiedza o drugiej osobie, tym lepsza lepiej podjąć decyzję o rozstaniu niż ratowaniu związku?Decyzja o rozstaniu wbrew pozorom jest najtrudniejsza do podjęcia – wiąże się z uczuciem przegrania z samym sobą, stratą czasu i stanowi ucieleśnienie podjęcia złego wyboru – może jednak okazać się najkorzystniejsza dla obu stron. Podjęcie jej w odpowiednim momencie daje możliwość uniknięcia kolejnych kłótni, które poważnie rzutują na wzajemne podejście do siebie obojga partnerów. Silnie narastająca frustracja daje upust w słowach i czynach, które często wcale nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale mogą już na zawsze pozostać solą w oku i negatywnie rzutować na zobaczyć:Sygnały, że dany związek nie przetrwa. Na co uważać?Trwanie na siłę w związku, „bo tak trzeba, bo ktoś tego oczekuje, bo tak jest wygodniej, bo strach jest podjąć decyzję o rozstaniu” to tylko marnowanie czasu, odbieranie sobie szansy na ułożenie życia z inną osobą i bycie zdać sobie sprawę, że brak miłości czy pożądania nie jest tożsamy z brakiem przyjaźni i sympatii do drugiej osoby. Osoby po rozstaniu doskonale się znają i nadal mogą pozostać przyjaciółmi. Może warto właśnie nad tym pracować i ku temu dążyć? W końcu rozstanie nie jest tożsame z całkowitym i wiecznym odcięciem się od drugiej osoby, a jedynie ze zwolnieniem miejsca w życiu na inną miłość – do osoby, z którą będziemy pasować do siebie intelektualnie i emocjonalnie, a przede wszystkim osoby, z którą chcemy założyć rodzinę i się ofertyMateriały promocyjne partnera
PRTvCf. 84 385 241 58 126 498 131 383 350
kiedy znajomość przeradza się w związek